Praca doktorów polega nie tylko na prowadzeniu zajęć ze studentami. Każdego dnia czeka na nich również wiele innych obowiązków związanych z działaniami administracyjnymi i badaniami naukowymi. Trudno się jednak nimi zajmować, gdy więcej czasu poświęca się byciu wykładowcą
Problemy naukowców są bardziej skomplikowane niż nam się wydaje. Zdaje sobie z tego sprawę natomiast Stowarzyszenie Nowe Otwarcie Uniwersytetu (NOU), które postanowiło przeprowadzić badania dotyczące ich życia i pracy. Analizy te oparte zostały na rozmowach z naukowcami z różnych dziedzin i zamieszczone w raporcie. Zwrócili oni uwagę na to, że wielu naukowców nadal ma tytuł doktora, gdyż zwyczajnie nie mają oni czasu na pracę badawczą. Ma to jednak jeszcze wiele innych źródeł. Nie da się jednak ukryć, że w Polsce jest spora grupa naukowców w słabej kondycji psychicznej. Są rozżaleni i od swojej pracy chcieliby czegoś więcej.
Podstawowym problemem jest pewien rozdźwięk pomiędzy prowadzeniem zajęć dla studentów a własnymi badaniami. Wcale nie jest tak, że naukowcy uczą tego, co badają lub już przebadali. Tematy wykładów nie zawsze się z tym pokrywają, a to oznacza, że muszą więcej pracy włożyć w przygotowanie się do zajęć, a idąc dalej, nie rozwijają swojej pracy badawczej.
Badania przegrywają z zajęciami także w kwestii organizacji pracy. Terminy wykładów są sztywno ustalone, z łatwością można je zaplanować. Z badaniami naukowymi jest gorzej. To coś, co znacznie trudniej jest zawrzeć w jakichkolwiek ramach czasowych. Wszystko to sprawia, że na badania zostaje im znacznie mniej czasu. Poza dydaktyką naukowcy rozliczani są jeszcze z innych obowiązków, na przykład tych związanych z pracami administracyjnymi. Brak czasu na badania podczas roku akademickiego sprawia, że wielu badaczy pracuje naukowo w wakacje, podczas swoich urlopów, między innymi urlopów dla podratowania zdrowia. Po takim urlopie stan ich zdrowia jednak wcale się nie poprawia, jest wręcz przeciwnie.
W wielu przypadkach te działania związane są też z systemem płac. Zarobki naukowców na uczelniach w dużej mierze zależą bowiem nie od tego, ile czasu poświęca się badaniom, tylko właśnie od dydaktyki.
– Ktoś może więc poświęcać badaniom kilkanaście godzin tygodniowo, a może kilkadziesiąt i nie ma to żadnego wpływu na jego wynagrodzenie. Bo płace mogą znacząco podskoczyć tylko wtedy, kiedy ktoś zajmie się dodatkową dydaktyką i szkoleniami – uważa Piotr Kowzan, współautor raportu o polskich doktorach. Mimo, że naukowcy mają możliwość uzyskania grantów to dydaktyka dla wielu doktorów stanowi łatwiejszy sposób na zarobienie pieniędzy.
Z raportu wynika też, że jeśli chodzi o badania, bardzo liczy się moment początku kariery – i na przykład to, czy za pierwszymi badaniami, które ktoś podjął, ruszyły jakieś nagrody i stypendia. Jeśli tych nagród na początku nie było – trudno to zmienić. A jeśli ktoś już dostawał nagrody i stypendia – będzie je dostawał dalej. Ci, którzy zaczynają karierę badawczą, powinni więc wyobrazić sobie swoją przyszłość i konsekwentnie podążać tą drogą.
Czasami to, czy ktoś pójdzie ścieżką naukową czy dydaktyczną nie zależy od badacza. Niejednokrotnie na którąś z tych ścieżek zostaje pchnięty. Pracownicy obawiają się kar, które mogą się wiązać z ich niesubordynacją. Kary te nie są jednak powszechne. Zazwyczaj jest to mylne przeświadczenie, które nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Większym problemem może się okazać tzw. walka o habilitację. Doktorzy mają na zrobienie habilitacji 8 lat zatrudnienia. A żeby uzyskać habilitację, trzeba mieć poparcie osób na wyższych stanowiskach i być rozpoznawanym w środowisku. To przekłada się z pewnością na relacje z przełożonymi i pewne poddanie się ich metodom działania.
Te badania pokazują, że wybór pracy naukowca wcale nie jest prosty. Kojarzymy go z wolnością, wieloma możliwościami rozwoju. Tymczasem ograniczeń w tym wypadku nie brakuje.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl