Rośliny sposobem na zanieczyszczoną po Fukushimie glebę

Promieniotwórczy cez, który dostał się do gleb po katastrofie w Fukushimie, gromadzi się głównie w jej wierzchniej warstwie, uniemożliwiając bezpieczną uprawę roślin. Sposobem na uporanie się z problemem cezu i oczyszczeniem gleb jest m.in. odpowiedni dobór roślin sadzonych na skażonych terenach

W wyniku katastrofy w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima w 2011 roku uwolnione zostały znaczne ilości pierwiastków radioaktywnych, głównie cezu i jodu. Jod nie stanowi już zagrożenia, gdyż jego okres półrozpadu to tylko dwa lata. Duże zagrożenie wciąż jednak stanowi cez, którego okres półrozpadu wynosi 32 lata. Chociaż w trakcie katastrofy uwolnione zostało tylko 10 proc. ilości cezu, jaka dostała się do środowiska w 1986 r. po katastrofie w Czarnobylu, to jednak przenoszony przez wiatr radioaktywny pył osiadł nierównomiernie. To spowodowało, że niektóre obszary uległy znacznemu skażeniu. W sumie opuściło je ponad 170 tys. ludzi, zostawiając swoje domy, gospodarstwa i miejsca pracy.

Trudnym problemem jest też skażenie gleby, zwłaszcza że cez jest silnie zatrzymywany przez minerały ilaste, zwykle w wierzchniej, pięciocentymetrowej warstwie gleby. Tam znajduje się 90 proc. tego pierwiastka. „Problem polega na tym, że cez pobierają w zasadzie wszystkie rośliny. Bardzo łatwo wnika on do ich wnętrza, wykorzystując te same kanały, przez które wnika do nich potas” – podkreśla prof. Stanisław Gawroński ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Rośliny sięgające głębiej pochłoną więc znacznie mniej cezu, niż te ukorzenione płytko, np. trawy czy ryż, które w pochłanianiu cezu przodują.

Odpowiednio dobrane gatunki roślin mogą się więc okazać sojusznikiem człowieka w niwelowaniu skutków promieniowania radioaktywnego. Technika oczyszczania gleby, wody i powietrza za pomocą roślin nazywana jest fitoremediacją. Jednak nie wszystkie rośliny nadają się do tego w równym stopniu.

Na konsultacje dotyczące przywracania do użycia terenów skażonych po katastrofie elektrowni jądrowej w Fukushimie Uniwersytet w Kyoto zaprosił właśnie prof. Stanisława Gawrońskiego. „Na terenach nieużytkowanych rolniczo, np. poboczach dróg, zaleciłem uprawę długowiecznych drzew o grubym, silnym systemie korzeniowym, formujących gruby pień. Taka roślinność gromadzi radioaktywny cez ze środowiska i zatrzymuje go w swoich organach przez ponad sto lat. Po tym okresie poziom radioaktywnego cezu spadnie do poziomu naturalnego” – mówi badacz. Do tego celu nadają się więc np. dęby, jesiony czy orzechy.

Na terenach użytkowanych rolniczo warto raczej zasadzić rośliny wieloletnie. „W ich przypadku można raz wzruszyć skażoną glebę, posadzić roślinę, a później już tego nie musimy robić. Rośliny wieloletnie wraz z jesienią ściągają do korzeni wiele pierwiastków. Choć nie jest to jeszcze sprawdzone dokładnie, to mamy nadzieję, że ściągną też cez. W ten sposób w masie, którą później zbieramy z roślin, nie ma już tak wiele tego pierwiastka. Zebraną masę poddaje się fermentacji, bo spalanie jej na biomasę nie wchodzi w grę. Podczas tego procesu promieniotwórczość wzrasta prawie stukrotnie” – wyjaśnia prof. Gawroński.

Jak mówi, Japonia ma ograniczoną powierzchnię, nadającą się do uprawy roślin. Dlatego trzeba zabiegać o jak najszybsze oczyszczenie środowiska ze skażenia, nie dopuszczać do przenoszenia się radioaktywnego pyłu i jednocześnie nie doprowadzić do wyjałowienia zanieczyszczonych cezem gleb. W niektórych atrakcyjnych rolniczo miejscach Japończycy po prostu zbierają radioaktywną glebę, i w jej miejsce nawożą tę niezanieczyszczoną. Przygotowują ją przez rok czy dwa, nim mogą zacząć uprawę.

Badacz zauważa, że Japończycy z naturą zmagają się od setek lat i mają w tym zakresie duże doświadczenie. Rocznie na działania mające na celu likwidację skutków katastrofy w Fukushimie wydają około 100 miliardów dol. „To wprawdzie straszna robota, ale taki bogaty kraj może sobie na to pozwolić” – mówi prof. Gawroński.

Źródło: PAP – Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska

Ela Makos

Autor

Ela Makos

Polecamy

Powiązane Artykuły