Paszporty POLITYKI 2020 – nominacje: Kultura cyfrowa
Nieczęsto się zdarza, że gra nieznanego, niewielkiego studia bez znaczącego funduszu na produkcję i promocję podbija świat z takim impetem jak „Ghostrunner” krakowskiego One More Level. Już pierwszego dnia sprzedaży, w ciągu zaledwie kilkunastu godzin od premiery, „Ghostrunner” znalazł tylu nabywców, że zyski ze sprzedaży z nawiązką pokryły koszty produkcji wynoszące 2,5 mln euro. Miesiąc po premierze ponad 90 proc. recenzji wystawionych grze przez użytkowników internetowego sklepu Steam jest pozytywnych. Powiedzieć jednak, że krakowianom udało się trafić na żyłę złota, byłoby krzywdzące. Nic tu nie zależało od przypadku, a droga One More Level do sukcesu może posłużyć za wzór.
Najpierw był okres formacyjny, w którym najważniejszym etapem okazała się aż czteroletnia praca nad wydaną w ubiegłym roku grą „God’s Trigger”. Wtedy okrzepł i nabrał doświadczenia liczący ponad 20 osób zespół. Kluczowe było – jak przyznaje główny projektant „Ghostrunnera” Radosław Ratusznik – rozpoznanie trendu, czyli renesansu mody na cyberpunk. Filmy „Blade Runner 2049” i „Ghost in the Shell”, a także zainteresowanie zapowiedzianą grą CD Projektu RED dowodziły, że do tego pociągu opłaca się wskoczyć. Warunkiem sukcesu było szybkie przygotowanie dopracowanej gry. Zgranemu zespołowi udało się to w niecałe dwa lata. Co tym bardziej imponujące, „Ghostrunner” prezentuje się bardzo efektownie, niczym produkcja za znacznie większe pieniądze, zrobiona przez znacznie większy zespół. Pomogło na pewno nawiązanie nazwą do obu powyżej wspomnianych, kultowych w cyberpunkowej niszy filmów. Zręczną grą na sentymentach jest także wykorzystanie muzyki synthwave, budzącej podobne skojarzenia. „Ghostrunner” to gra bardzo wymagająca, oparta na oryginalnej koncepcji rozgrywki.
Za sztafażem brutalnej walki wręcz kryją się złożone, a przy tym eleganckie zadania z geometrii przestrzennej, które trzeba zarówno błyskawicznie rozwiązywać, jak i rozwiązania te wcielać w życie z absolutną precyzją i doskonałym refleksem. Było jasne, że dla wielu potencjalnych nabywców to wyzwanie ponad siły, a jednak szef studia Szymon Bryła (wcześniej m.in. w Anshar Studios i Artifex Mundi) oraz główny projektant Radosław Ratusznik zdecydowali się zagrać va banque.
fot. Leszek Zych/Polityka