DOMINIKA FLACZYK to Mentorka projektu „Biznes się nie poddaje” i twórczyni Grupy Profesja, Systemowej Szkoły Przedsiębiorczości i Fundacji Partycypacji Społecznej – organizacji zajmującej się szkoleniami, dotacjami oraz rozwojem osobistym. W swej pracy stawia na bezustanny rozwój – własny oraz zespołu.
Uważa, że rola szefowej i liderki, która jej przypadła, stanowi misję życiową, społecznie odpowiedzialną. Zamiłowanie do wolności oraz do odkrywania coraz to nowych ścieżek z sukcesem przekazuje swoim dzieciom.
Co myśli Pani o konkurowaniu kobiet?
Dominika Flaczyk, Mentorka projektu BIZNES SIĘ NIE PODDAJE: Niestety, widzę często tę niezdrową konkurencję i boli mnie to bardzo. Boli mnie brak wsparcia. Przecież, na zasadzie synergii, możemy więcej! A ambicja, taka chora, porównywanie się, chęć bycia zawsze lepszą od innych, zwyczajnie mnie boli.
Uważam, że gdyby kobiety miały zdrowe poczucie własnej wartości, to by tego nie było. Myślę, że wszelkie kompleksy, wychowanie w stereotypach i niska samoocena mają na takie zachowania ogromny wpływ. Często nie jest to wina samych kobiet. One są nauczone manipulacji, bo nie umieją inaczej osiągać zamierzonych celów i jeśli tak jest, widzą w każdej kobiecie konkurencję. Jeśli do tego ta druga, konkurencyjna kobieta odnosi sukcesy i dobrze wygląda, to tym gorzej. Takie jest moje ostatnie negatywne doświadczenie, którym się dzielę, bo na świeżo doświadczyłam tego od starszej i doświadczonej pseudoprzyjaciółki. Żyjemy nadal w dużej mierze w mentalności hejtu i to nie zachęca do pozostania w kraju.
W swojej zawodowej karierze, bardzo dużo wsparcia otrzymałam od mężczyzn, którzy nie postrzegają tak tego tematu. Jest mi bardzo przykro, że to tak wygląda. Na szczęście jest coraz więcej kobiet, które tak jak wy, czyli projekt „Sukces jest kobietą”, starają się łączyć inne kobiety, budować mosty i szukać wspólnych mianowników, a nie dzielić i nakręcać konkurencję.
Pani działalność na rzecz kobiet jest powszechnie znana i to, co Pani robi, jest wspaniałe, jest Pani niesamowicie empatyczną i ciepłą osobą i chce się tym dobrem, które w sobie nosi, podzielić ze światem.
Oj tak, ta moja empatia to moja zaleta i ogromna wada (śmiech). A co do kobiet to mimo wszystko uważam, że kobiety łatwiej się umieją jednoczyć i współpracować, niż mężczyźni. U nas jest to dość naturalne. Byle się tą działalnością nie odgradzać, tylko inspirować.
Jak godzi Pani w swym życiu trzy role: przedsiębiorczyni, kobiety i matki?
Człowiekiem się jest jednym, więc uważam, że te role się przenikają i łączą ze sobą. Skoro jestem mamą, to dzięki temu mogę być bardziej empatycznym szefem. Simon Sinek powiedział w swej książce, że „najlepszą lekcją przywództwa, jest wychowanie dzieci”. Dużo inspiracji czerpię z jego twórczości. Macierzyństwo to moim zdaniem najwspanialsza rola, jaką sobie można wyobrazić i wtedy naprawdę zmienia się perspektywa na zarządzanie. Organizacja pracy własnej również się zmienia, oczywiście na plus. U mnie w firmie w dużej mierze pracują właśnie mamy i muszę przyznać, że są fantastycznie zorganizowane.
Bywa niestety, że mam tendencję do zapominania o sobie, bo uważam, że moją rolą jest tak dużo od siebie dawać, jako matka i twórczyni dużej firmy, że ta rola kobiety zdarza się być pomijana. To często daje o sobie znać i to dość dobitnie. Staram się oczywiście zachować niezbędny balans, ponieważ kiedy jestem w braku równowagi to poza duszą, cierpi też i ciało.
Wtedy zatrzymuję się i wracam do dbania o samą siebie. Rola kobiety jest tą, którą muszę najbardziej wesprzeć, mimo to, w tym wszystkim co robię, czuję się cały czas kobietą. Nie walczę i nie konkuruję z nikim oprócz siebie samej z wczoraj.
A przecież kieruje się Pani głównie swoimi wartościami i ideami, co zresztą często Pani powtarza w wywiadach. Zamiast walki, wybiera dialog i porozumienie.
To prawda. Myślę, że kobieta może być wrażliwa, ale silna zarazem. Ja łączę te dwie cechy. Przez lata tłamsiłam w sobie tę silną Dominikę, nie dawałam sobie przestrzeni na bycie autentyczną. Teraz, gdy mam każdy element mojej osobowości zintegrowany, cieszę się sobą, jako prawdziwą kobietą, z krwi i kości. Dbam o dzieci, dom, pracę i o siebie. Dzięki mojej sile i asertywności oraz pilnowaniu własnych granic – bo to też jest bardzo ważne i musiałam się tego nauczyć – doszłam do pełni kobiecości, pod każdym względem. Bo mówienia „nie”, również musiałam się nauczyć. To też jest trudne dla nas, kobiet. Mężczyznom asertywność przychodzi to w sposób bardziej naturalny, jest to biologicznie uwarunkowane.
Faktycznie, po odmowie, musimy często to „nie” uargumentować. Jak ja mogę odmówić danej prośbie, często nawet totalnie irracjonalnej? I dlaczego?
Takie dyskusje czasem wiodę z moim synem, który pyta mnie „dlaczego nie”. Odpowiadam, że nie muszę mu się tłumaczyć, ale dodaję też jedno zdanie wyjaśnienia, ponieważ mój syn ma bardzo naukowe podejście do życia, jest bardzo dociekliwy (śmiech).
Rok 2020, dziwny rok, inny od tych poprzednich. Jaki był dla Pani?
To mój rok transformacji. Od początku prowadzenia działalności czyli od 10 lat tworzyłam kulturę możliwości pracy zdalnej w firmie i większej mobilności, rozliczania za efekty także w tym przypadku było nam łatwiej w pandemii przejść na ten tryb, choć nie bez perturbacji, ponieważ nie wszystkie funkcje i działania można było przeprowadzić zdalnie. Osobiście jestem bardziej efektywna pracując w domu, jestem raczej introwertykiem, wolę pracować w spokoju i skupieniu, więc od początku szukałam skutecznych sposobów, by pracować poza siedzibą blisko rodziny i elastycznie. Dzięki temu firma w sposób bardziej płynny i naturalny przeszła w pracę on-line.
Kolejne transformacje? Przez prawie 20 lat chorowałam na boreliozę i w październiku 2020 minął rok, od kiedy jestem rekonwalescentką. Z osoby chorej, stałam się w pełni zdrową. To otwiera oczy na to, jak ta rzeczywistość wygląda. Jestem też kilka lat po rozwodzie, z tym również łączy się kilka kwestii osobistych. Udało mi się również skończyć kilka ważnych dla mnie szkoleń coachingu systemowego, wyinkubować programy szkoleniowe i nauki z nich wprowadzić w życie, właśnie w tym roku.
Pandemia pozwoliła mi także na nowy etap w życiu firmy. Dzięki temu, co zbudowałam wcześniej czyli: praca on-line, rozliczenie z efektów, a nie czasu pracy, bo nie lubię marnotrawienia czasu i wolę, gdy pracownik przyjdzie do pracy, gdy jest jej więcej do wykonania, a nie siedzi na próżno. Chcemy pracować bardziej smart niż hard.
Obecnie jestem w momencie takiego oczyszczania życia zawodowego i osobistego i wiem, że gdy człowiek jest zdrowy, to umie spojrzeć na wiele spraw świeżym okiem. Nie musi bowiem walczyć z chorobą czy niewidzialnym wrogiem.
Pandemia w jakiś sposób każdemu biznesowi pokrzyżowała plany. Ja najpierw poukładałam sprawy rodzinne, czyli zaopiekowałam się dziećmi i moimi rodzicami, którzy byli bardzo sfrustrowani i zaniepokojeni, tym co się dzieje z uwagi na bycie w grupie podwyższonego ryzyka. W PROFESJI szkolimy również seniorów, więc wiem, jak to jest i starałam się tą grupą jak najprędzej zaopiekować i wdrożyć szkolenia zdalne. Dodatkowo zaopiekowaliśmy się nimi psychologicznie, bo wiedziałam, że tego ogromnie potrzebują, z uwagi na izolację społeczną. Starałam się każdą osobą indywidualnie zaopiekować i gdy to się powiodło, zajęłam się opieką nad inwestycjami w firmie. Ten rok kończy się też ogromną lekcją pokory, ponieważ nie wszystko byłam w stanie przewidzieć, natrafiłam na potencjalną partnerkę biznesową, która pod płaszczykiem niesienia wsparcia, działając w sposób wyrachowany wykradała własność intelektualną z firmy i naraziła nas na ogromne straty. Przypłaciłam to wielkim stresem i po prostu ludzkim zawodem. Jest to dla mnie tym trudniejsze, bo staram się zawsze ufać i dostrzegać u innych dobre intencje. Bez zaufania nie da się prowadzić biznesu, ale najwyraźniej zaliczyłam lekcję ostrożności na tym etapie.
Czyli nie wszystko, co przyniósł 2020 było dla biznesu złe?
Nie wszystko. Uważam, że firmy, które się szybko zaadaptowały do nowej sytuacji, zyskały. Takie, które się nastawiły na efektowność i elastyczność, ale też na gotowość do zmian i radykalnych decyzji. Przydaje się też umiejętność kompleksowego łączenia faktów i gotowości do zmian, by przetrwać. Myślę, że w ostatecznym rozrachunku gospodarczo mamy niestety co najmniej dwa lata uwstecznienia i kryzysu, ale trzeba działać i iść do przodu, nie poddawać się.
W tym roku, po 4 latach od pomysłu, chciałam podejść do swojej rozprawy doktorskiej, ale cóż, nie powiódł się ten zamysł, trzeba było skupić się na innych bieżących sprawach. Ostatnie pół roku to była moja dbałość o wszystko i wszystkich i teraz mam takie trochę wrażenie spuszczenia powietrza z balonika i odrobinę poczucia braku siły, ale wiem, że jest to chwilowe.
Z drugiej strony jednak pozwoliłam sobie na to, by móc powiedzieć, że jestem czymś zmęczona i daję sobie do tego prawo. Pilnuję więc spraw nieco odłożonych w czasie, ale i bieżących, żeby się nie nagromadziły zaległości.
Zawsze podkreśla Pani, że zespół, ludzie są dla niej najważniejsi. Co Pani zrobiła, żeby przetrwać zawodowo 2020 rok i żeby Pani pracownicy również go przetrwali?
Przede wszystkim zadbałam o ich bezpieczeństwo finansowe, które zawsze było moim priorytetem. Bywało, że przez pół roku nie pobierałam mojego wynagrodzenia, byle zapewnić byt moim pracownikom. Dla mnie najlepszą inwestycją zawsze była i jest inwestycja w ludzi. Zapewniłam również zespołowi indywidualne konsultacje psychologiczne na początku pandemii.
Obecnie rynek się nieco zmienia na korzyść pracodawcy, co przy często sporej roszczeniowości po tej drugiej stronie, jest dobre, ponieważ budzi potrzebę rozwoju i samodoskonalenia pracownika i równości stron. Jako pracodawca często czułam silną presję ze strony zespołu, a niektóre postulaty nie zawsze były możliwe do realizacji.
Dziś pracuję projektowo i rezygnuję z postaw zamkniętych typu silosowego czyli „tylko ta działka jest moja i niczym się więcej nie zajmę”. Nowi pracownicy realizują całkiem nowe zamierzenia i to też jest wspaniałe, bo trzeba wiedzieć, co się dzieje w całej firmie. Efektywność gubi się głównie podczas procesów. Ja wszystko sprawdzam na sobie, dzięki czemu mam szybki feedback.
Inkubator Przedsiębiorczości, który właśnie budujemy, powinien wesprzeć rozwój wielu osób, poprzez zmianę wzorców. Uważam, że w Polsce brakuje tzw. „biznesowych szkół życia”, bardzo by się to nam przydało. To pomaga i przeciera szlaki. Warto się uczyć na błędach naszego pokolenia i działać szybciej. Mam tyle planów i koncepcji do zrealizowania, że aż mnie to czasem przytłacza (śmiech).
Tu pojawia się kolejna kwestia – braku odpowiedniego przygotowania młodego przedsiębiorcy czy nawet pracownika do efektywnego wejścia na rynek pracy.
To prawda. Mnie nikt tego nie nauczył na studiach, a skończyłam zarządzanie. Okazało się, że wyszłam z brakiem podstawowych umiejętności poruszania się w realnym świecie biznesu. Uczyłam się w praktyce, choćby od rodziców w ich firmie, na praktykach studenckich w Polsce i zagranicą a potem w kolejnych miejscach pracy.
Kiedy z perspektywy czasu obserwuję rynek, niezmiernie brakuje mi właśnie tego praktycznego podejścia do biznesu, bo jeśli specjaliści „nie wiedzą, czego nie wiedzą” to jak mają się czegoś więcej nauczyć? Oni i osoby, które się uczą od nich.
Proszę sobie wyobrazić, że są przedsiębiorcy, którzy mają swoje firmy, które wspaniale rozwijają, ale w pewnym momencie dochodzą do ściany, bo rozwój był bardzo szybki, a możliwości menadżerskie zarządzającego – słabe. W związku z tym ci właściciele chcą się szkolić, ale nie wiedzą, z czego. Nie widzą, do czego mają dążyć i dlaczego, widzą, że coś jest nie tak, ale nie wiedzą co dokładnie. To zdecydowanie wymaga zmiany.
Po więcej informacji o działalności naszej Mentorki zapraszamy tutaj:
Sesja odbyła się w salonie Harley-Davidson LIBERATOR w Warszawie.
Producentka i kierowniczka planu: Aneta Zadroga/GM LIFESTYLE – dla SUKCES JEST KOBIETĄ
Dyrektorka projektu: Dagmara Wójcik-Jędrzejewska/ GM LIFESTYLE – dla SUKCES JEST KOBIETĄ
Fotograf backstage: Michał Wójcik
Fotograf sesja: Maciej Grochala
Make up, wizaż: Anna Owens
Realizacja wideo backstage oraz na planie: Franek Mazur
Redaktorska realizacja wywiadów wideo: Łukasz Frydel – redaktor naczelny magazynu DZIEŃ MĘŻCZYZNY
Stylizacja: Lucyna Sobieszek – LUCYSTYLE
Włosy: Karolina Terlińska i Michał – Salon MANIEWSKI
Materiał powstał w ramach książki i raportu BIZNES SIĘ NIE PODDAJE!