EksMagazynowy specjalista od gwiazd i wielkich wydarzeń. Showbiznes nie ma przed nim tajemnic. Dotychczas przeprowadził setki wywiadów, m.in. z Anją Rubik, Kayah, Joanną Krupą, Marylą Rodowicz i Marcinem Tyszką.
Od niedawna autor coraz bardziej popularnego modowo-showbiznesowego bloga- LukeBook.pl. Zwykle pytający, tym razem sam w ogniu pytań Redaktor Naczelnej opowiada o swoich pasjach i polskim świecie gwiazd.
Jesteś „specjalistą EksMagazynu od gwiazd”, jak często żartujemy w redakcji. Tak naprawdę wykonujesz ciężką pracę. Jak wygląda droga od wytypowania rozmówcy do finalnego wywiadu, który możemy przeczytać?
Łukasz Kędzior: Wszystkim się wydaje, że spotykam się z gwiazdami, chodzę na przyjęcia – żyć nie umierać! Cieszę się, że sama Redaktor Naczelna docenia moją ciężką pracę (śmiech). Ale, wracając do pytania- wszystko zależy od tego, kogo na kolegium redakcyjnym obierzemy na celownik do „wywiadowania”. Śledzimy na bieżąco, kto jest w danym momencie na topie, albo kogo chcielibyśmy przypomnieć czytelnikom. Często też dostajemy listy, maile z prośbą o wywiad z konkretną postacią i staramy się je spełniać. Szukam kontaktu do gwiazdy, te największe mają swoich PR menadżerów, którzy odpowiadają za kontakty z mediami . Umawiam wywiad i z terminami spotkań bywa bardzo różnie. Często jest tak, że czekam tydzień, dwa, a jest też tak, że spotkam się z gwiazdą następnego dnia. Są też przypadki, że czekam od 4 lat na wywiad (śmiech). Rozmowy są zawsze interesujące, bo ja uwielbiam rozmawiać i od każdego rozmówcy czegoś się uczę. Właśnie dlatego „wywiad” jako forma dziennikarska interesowała mnie zawsze najbardziej. Po rozmowie i zredagowaniu wywiadu jest jeszcze proces autoryzacji. Tego momentu często się obawiam najbardziej, ponieważ, niestety zdarza się tak, że menadżerowie wycinają z wywiadu najciekawsze fragmenty. Czasem trzeba negocjować, aby nasz czytelnik miał możliwość poznać prawdzie oblicze bohatera. Gdy tekst jest gotowy, składamy magazyn. Często jest tak, że gwiazda jeszcze prosi nas o złożony tekst ze zdjęciami i jeszcze to akceptuje lub wprowadza swoje uwagi. Najgorzej jest, jak terminy nas gonią – wtedy w redakcji bywa nerwowo, ale do tej pory – odpukać – zawsze wszystko dobrze się kończyło. Są też takie gwiazdy, które już podczas wywiadu mówią, że nie będą autoryzować, bo mają do nas zaufanie.
Skąd twoje zainteresowanie światem show-biznesu?
To było tak, że od dziecka interesowałem się muzyką. Dorastałem w latach 90-tych i wychowałem się w czasach świetności MTV. Wtedy była to prawdziwa telewizja muzyczna. Pamiętam też niemiecką VIVĘ, bo jeszcze nie było polskiego oddziału. Pamiętam też, jak czekałem na nowy numer BRAVO, które ukazywało się co dwa tygodnie we czwartek. Później był czas, że zacząłem się interesować kinem i filmem. Wtedy musiałem w kiosku zaprenumerować miesięcznik FILM, bo nikt go nie kupował i przychodził tylko jeden numer dla mnie. Uwielbiałem chodzić do kina – nie było wtedy multipleksów. Ta aura, zapach sali kinowej i oczywiście głównie amerykańskie filmy – to było fascynujące! Co roku czekałem na gale Oscarowe, które wówczas były transmitowane przez Telewizję Publiczną. I stąd też zrodziła się moja ciekawość tego świata, „wielkiego świata”- aktorów, muzyków. W ubiegłym roku, gdy poszedłem na galę rozdania Fryderyków, wspominałem, jak bardzo marzyłem, żeby tam się znaleźć kilkanaście lat temu. Jednak teraz i ta gala i polska muzyka nie jest już taka, jak w latach 90-tych.
Twoja najbardziej nietypowa rozmowa i rozmówca?
Ciężko jest wskazać jedną. Mam wiele takich wspomnień, ale z największym sentymentem wracam do moich pierwszych wywiadów. Spotkanie z Urszulą Dudziak pamiętam do dziś, była ona jedną z pierwszych bohaterek EksMagazynu. Po zadaniu dwóch pytań, Urszula powiedziała do mnie: „Łukaszku! Nie mów mi na pani – Ula jestem!” To było bardzo szybkie przełamanie lodów, zresztą lody waniliowe zafundowaliśmy sobie zaraz po wywiadzie. Z takich mniej typowych miejsc, gdzie przeprowadzałem wywiad, mogę podać przykład planu programu „Project Runway” i spotkanie z Anją Rubik- ikoną stylu i modelingu. Anja, pomimo przeziębienia, dzielnie odpowiadała na wszystkie pytania – jest pełną profesjonalistką. Bardzo miło wspominam wywiad z Agnieszką Jastrzębską. Umówiliśmy się, że porozmawiamy podczas pressjunketu pierwszej edycji programu „Kto poślubi mojego syna”. Jednak kolejka do wywiadów była długa, a ja byłem na samym końcu. Agnieszka musiała pilnie tego dnia pojechać na montaż do studia Dzień Dobry TVN, więc zaproponowała, żebym pojechał razem z nią i tam zrobimy wywiad. Usiedliśmy w kawiarence na dole i bardzo długo rozmawialiśmy – to był świetny wywiad, dzięki niemu też lepiej poznałem Agnieszkę. To osoba, która ma ogromną wiedzę i intuicję, jeśli chodzi o show-biznes, a do tego jest serdeczna i pomocna. Jako jedna z pierwszych dała mi wskazówki, jak odnaleźć się na salonach.
Ostatnio poszedłeś również w stronę mody,opowiedz nam więcej o LukeBooku.
Show-biznes i moda to obszary, które się przenikają i są od siebie zależne. Pomysł założenia bloga chodził mi po głowie dłuższy czas, jednak rynek zmienia się bardzo szybko i sam blog modowy dzisiaj to już za mało. Na portal show-biznesowy w Polsce już w tym momencie nie ma miejsca. LukeBook jest czymś pomiędzy. To połączenie lekkiego, subiektywnego i w pełni autorskiego punktu widzenia blogera z informacjami, newsami i relacjami w dziennikarskim wydaniu – typowym dla portali lifestylowych. To, co też wyróżnia LukeBooka na tle innych portali showbiznesowych to autorskie zdjęcia z wydarzeń oraz naprawdę wysokiej jakości sesje modowe autorstwa m.in. Karoliny Sztaby. Zachęcam do kliknięcia www.lukebook.pl.
Branża modowa to dziś ciężki kawałek chleba z ogromną konkurencją. Z czego na tym etapie jesteś najbardziej dumny?
Zdaję sobie z tego sprawę – właśnie dlatego nie idę wyłącznie w stronę mody. U mnie moda przeplata się z relacjami z wydarzeń showbiznesowych oraz z wywiadami z gwiazdami. LukeBook to moje miejsce w sieci, to moja „książka” do której wrzucam wszystko to, co mi bliskie, stąd też wzięła się nazwa. „Luke” czyli Łukasz, a „book”- książka. A z czego jestem najbardziej dumny? W ciągu trzech miesięcy, bez dużych nakładów na promocję, udało się zwrócić uwagę branży i gwiazd. Coraz częściej LukeBook jest cytowany przez inne media. Mam kilka tysięcy fanów na Facebooku, prawie 10 tysięcy osób śledzi mnie na Instagramie. Wywiady video na kanale You-Tube są coraz chętniej oglądane. Jestem zapraszany do komentowania wydarzeń showbiznesowych w programie „Na Tapecie” w telewizji Superstacja – wydawcy programu zauważyli mnie dzięki mojemu blogowi. To chyba niezły start?
Imponujący! Jakie są zatem twoje zawodowe plany na najbliższe miesiące?
Do wakacji pracuję bardzo intensywnie, bo sezon w showbiznesie budzi się w połowie stycznia i trwa do połowy czerwca. Wówczas jest bardzo dużo wydarzeń, pokazów mody, konferencji prasowych, na których jestem, a później je opisuję i komentuję. W planach jest jeszcze jeden program, do którego zostałem zaproszony jako stały ekspert. Tam będzie więcej mody, ale nie chcę na razie zapeszać. Trzymajcie kciuki!
Twoje największe zawodowe marzenie?
Dawno temu marzyłem o pracy w telewizji, ale teraz internet mi zupełnie wystarcza. Zresztą obserwując media dobrze widać, jak bardzo zmienia się ten rynek. Telewizja przenosi się do internetu. Budżety reklamowe dużych firm z roku na rok z telewizji przesuwane są na rzecz obecności danej marki w sieci. Internet teraz to podstawowe medium. Może zrobię więc coś fajnego właśnie w internecie. Pomysłów mi nie brakuje! Uwielbiam hasło: „Skyis the limit”.
A prywatnie?
Prywatnie mam tylko jedno marzenie – chcę być po prostu szczęśliwym człowiekiem!
Wywiad – marzenie, który chciałbyś w tym roku zrealizować to…
Takie moje największe marzenie, to spotkanie z Meryl Streep. Ikona kina, legenda, niezwykle interesująca kobieta. Nie wiem, czy uda się w tym roku, ale wierzę, że kiedyś tak! Skoro zupełnie przypadkiem udało mi się uścisnąć dłoń Russela Crowe – aktora, którego również podziwiam, to wszystko jest możliwe!
Rozmawiała: Aneta Zadroga