Od kilku miesięcy z powodzeniem prowadzi autorski, internetowy program „20m2 Łukasza”. Co sprawia, że gwiazdy tak chętnie goszczą w jego kawalerce, kto mu odmówił, a kogo nigdy by do niej nie zaprosił – Łukasz Jakóbiak
Z tego, który zaprasza gwiazdy i z nimi rozmawia stałeś się po części tym, który sam jest zapraszany i „wywiadowany”. Coraz więcej tego prawda?
Łukasz Jakóbiak: To prawda. Nigdy nie ukrywałem, że mnie to interesuje. To pomaga w promowaniu programu. Nie ma nic gorszego niż ukrywanie, że gwiazdy męczy sława…
Czemu to cię tak irytuje?
No bo jeżeli tym „gwiazdom” to przeszkadza, to niech nie chodzą na imprezy medialne. To jest bardzo proste. Jeżeli mają kontrakty i muszą się pojawić na imprezie, raz czy dwa, to niech nie mówią o życiu prywatnym. Czy Marysia Peszek, która moim zdaniem jest jedną z większych gwiazd w tym kraju, ma z tym problem? Nie. Po prostu nie chodzi i nie opowiada. Okazuje się, że da się bez tego żyć i istnieć. Jeżeli te gwiazdy by wokół siebie nie generowały tego zamieszania, to by go nie było. Więc niech nie narzekają, bo to jest wybór, w jaki sposób chce się istnieć w mediach.
Czujesz się dziennikarzem czy showmanem?
Czuję, że jestem szczęśliwy. Jestem sobą.
Powtarzasz, że masz pomysł na siebie. Jaki to jest pomysł?
Bycie sobą. Życie z dystansem. Pokazywanie, że sami decydujemy o swoim życiu, że sami jesteśmy reżyserami każdego następnego dnia.
To jest taka prosta zależność, o czym jako człowiek mediów wiesz doskonale, że media żyją z reklam. Czy nie boisz się, że jak zwiążesz się finansowo z reklamodawcą, to zostanie to poczytane jako rezygnacja z niezależności?
Wszelkie rozmowy, które kiedykolwiek były prowadzone na ten temat, łącznie z tymi na temat przeniesienia programu do TV, odbywały się z zaznaczeniem, że ja dostarczam gotowy produkt. Nie ma opcji, że cokolwiek w nim zostałoby zmienione. Jeżeli pojawiłby się sponsor, to byłoby to w takiej formie, że pojawiłyby się podziękowania dla niego na końcu programu według koncepcji, która zostałaby opracowana i wymyślona wcześniej. Nie mógłby ingerować treść. Koncepcja programu by się zupełnie nie zmieniła, więc nie sądzę, że ktoś mógłby mieć problemy z tym, jakby to wyglądało. Umówmy się – produkcja tego programu kosztuje mnie zarówno trochę pieniędzy, jak i trochę czasu. Od pierwszego odcinka dostaję propozycje od sponsorów, ale na wszystkie odpowiadam odmownie, bo wiązałyby się z ingerencją w program, dlatego nadal takiego sponsora nie mam. Jeżeli pojawi się firma, która nie będzie chciała manipulować programem – wtedy się zgodzę.
Jaki masz odzew od widzów? Coś ci zarzucają?
Jestem bardzo zaskoczony, bo na moim kanale w YouTubie nie ma „hejterów”. Nawet nie ja na to zwróciłem uwagę, a widzowie. Nie usuwam komentarzy. Robię to tylko wtedy, kiedy obrażają gościa. Z obrażaniem mnie daję sobie świetnie radę, ale jeżeli dotyczy to osoby, która się u mnie pojawia, to czuję się w obowiązku taki komentarz usunąć. Mam tu na myśli takie z użyciem wulgaryzmów, bo jeżeli krytyczne opinie są merytoryczne – to je zostawiam. Kiedyś miałem taką uwagę od widza: „Pytania są słabe”. Ta sama osoba pod innym odcinkiem przeprosiła mnie (!), że jednak tak nie jest i, że faktycznie są merytoryczne. Zarzucają mi parcie na szkło. Ale tego nie ma co negować, bo tak jest i ja otwarcie o tym mówię.
Wokół twojego programu wytworzyła się społeczność?
Oj, sądzę, że tak (śmiech). Oni są fantastyczni (śmiech). Bardzo mi kibicują. Ludzie do mnie piszą, odbieram kilkadziesiąt e-maili dziennie. Zaczyna mi brakować czasu, żeby na nie odpisywać.
Jak myślisz, za co widzowie cię szanują?
Za szczerość? Ja siebie promuję, komunikuję to jasno, że mnie to kręci. Nigdy tego nie ukrywałem.
Masz uniwersalny sposób, żeby goście, gwiazdy, które przychodzą do kawalerki, poczuły się dobrze?
Tak. Powinno się ich traktować tak, jakby byli naszymi znajomymi. Najzwyklejszymi ludźmi. Bo oni tak naprawdę są najzwyklejszymi ludźmi. To, że mają zawód bardziej medialny od innych, wcale nie upoważnia ich do tego, żeby inaczej się zachowywać, a z drugiej strony inaczej ich traktować. Ja odnoszę się do nich tak samo, jak do moich znajomych czy przyjaciół.
Jak mieszka ci się na 20m2?
Kompaktowo. Mniej sprzątania, mniejsze rachunki, a cała masa gwiazd wpada.
Czy jest taka gwiazda, której do swojej kawalerki byś nie zaprosił?
Nie zaproszę osób, które są znane z powodów powszechnie uznawanych za demoralizujące. Osób, które wg mnie nie wnoszą nic do środowiska. Jeżeli człowiek mało przeżył to i rozmowa będzie nijaka.
Czy ktoś kiedyś odmówił przyjścia do ciebie do programu?
Tak. Pani Marta Grycan.
A podała powód?
Według mnie bywa tak, że ludzie wybierają tę złą drogę. Ona właśnie tak zrobiła. Myślę, że występ u mnie bardzo pozytywnie wpłynąłby na jej wizerunek. No cóż, nie zdecydowała się. Może po prostu nie miała nic do powiedzenia? Może bała się, że program to obnaży?
Którą z zagranicznych gwiazd, gdybyś miał taką możliwość, zaprosiłbyś do kawalerki jako pierwszą? I o co byś ją zapytał?
Robbiego Williamsa. Zawsze pytam o inspiracje, przełomowe momenty w życiu i zdradę.
Na początku nikt nie chciał do ciebie przyjść, teraz managerowie gwiazd sami do ciebie wydzwaniają z prośbą, żeby ich podopieczni mogli się u ciebie pokazać? Czy nie zaczynasz się czuć trochę wykorzystywany?
Już od emisji pierwszych odcinków nie miałem problemu z zapraszaniem gwiazd do domu. Faktem jest to, że dostaję sugestie gości. Ale nie czuję się wykorzystywany. Zapraszam tylko te osoby, które uznam za stosowne. Nie ulegam manipulacjom i naciskom.
Która z goszczących gwiazd zrobiła na tobie dotąd największe wrażenie? Najbardziej zapadła ci w pamięć? Z kimś się zaprzyjaźniłeś po takim wywiadzie?
Zaprzyjaźniłem się z wieloma osobami, prawie z każdą utrzymuję kontakt. Bardzo pozytywnie wspominam rozmowę z Piotrem Najsztubem i Ewą Minge.
Media nie mogą się nadziwić, ze ktoś, kto jest miły i uprzejmy, odniósł sukces i z powodzeniem prowadzi chętnie oglądany show. Czy bycie miłym nie stawia cię trochę w sytuacji, że trudno ci zadać gwieździe niewygodne pytanie?
Ja nie czuję, abym zadawał niewygodne pytania. To są szczere pytania, takie, na które ja sam chciałbym poznać odpowiedź.
Gdzie siebie widzisz za 5 lat?
Będę prowadził największe festiwale w tym kraju. Będę obrzydliwie bogaty i nie będzie już granic lansu (śmiech). Żartuję oczywiście. Widzę siebie mega szczęśliwego realizującego nadal swoje projekty, ale na dużo większą skalę.
Kiedy rozmawiamy, jesteś w drodze na festiwal „Sopot TOP of the TOP Festival”. To jest właściwie pytanie o to, co jeszcze robisz poza programem…
Pracuję przy festiwalu od strony logistycznej. Pierwszy raz przy tym festiwalu, bo to też jest jego pierwsza edycja. „20m2” jest moim głównym projektem i na nim się skupiam. Robiłem różne dziwne, inne rzeczy w życiu. Przez rok pracowałem w jednej z najlepszych w Polsce agencji PR. Potem, również przez rok, pracowałem w firmie farmaceutycznej. Robiłem konferencje ginekologiczne (śmiech). Poważnie! Pracowałem z najwybitniejszymi profesorami, m.in. z prezesem Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego. Ale wolałem wrócić do show biznesu. Znana jest „sprawa” mojego ogromnego CV o wymiarach 3 na 6 metrów, które wywiesiłem przed siedzibą EMI Music, kiedy bardzo zależało mi na pracy u nich.
Jest sobie Łukasz Jakóbiak, który prowadzi program w kawalerce i Łukasz Jakóbiak – osoba prywatna. Jak bardzo różnią się te dwie postaci? Jaki ty jesteś prywatnie, „w obejściu”?
Generalnie unikam rozmów na temat mojego życia prywatnego. Sądzę, że jestem szczery. I tu, i tu. Niczego nie udaję i jestem sobą. Nawet Michał Urbaniak, powiedział u mnie w programie, że jeżeli robi się coś z pasją, prawdziwego, to to musi odnieść sukces. Jeżeli udaje się kogoś, kim się nie jest to to wyjdzie prędzej czy później. Po 15 odcinkach „20m2 Łukasza”- nie wyszło. Więc chyba jestem prawdziwy (śmiech). Z drugiej strony jestem bardzo stonowany podczas programu. Z kolei, kiedy pojawiam się na różnych imprezach medialnych, to często, gęsto jestem szalony (śmiech). Staram się jednak zachować równowagę.
Co będzie, kiedy zdecydujesz się wyprowadzić z kawalerki?
Może program pójdzie za mną i będzie, np. 40m2…
Rozmawiała: Anna Chodacka