To pierwsze hybrydowe Lamborghini, ale i najmocniejsze auto seryjne w historii tej marki. Oficjalną premierę będzie mieć w przyszłym tygodniu, ale już wyprzedano całą serię. Nie żebyśmy byli zawiedzeni – 14 milionów to trochę sporo…

Lamborghini od lat wprowadza na rynek auta, którymi łatwo się zachwycać: mają wyjątkowo odważną i agresywną stylistykę, a w parze z nią równie nieskromne osiągi. Tym razem jednak zacznijmy od wytknięcia Lambo pewnego spóźnienia. Otóż, wszyscy główni konkurenci mają już w swojej ofercie modele hybrydowe, a manufaktura w Sant’Agata Bolognese wypuści je na ulice dopiero w 2020.

Za to kiedy już wypuści, będą to najmocniejsze Lambo w historii. Model Sián (w bolońskim dialekcie włoskiego ma oznaczać mgnienie błyskawicy) dysponuje głównym silnikiem po Aventadorze, ale odpowiednio dokręconym. 6,5 litra w układzie V12 daje aż 785 KM, a do tego trzeba doliczyć skromny silnik elektryczny, generujący jeszcze 34 KM.

I choć jest naprawdę nieduży, to „elektryk” ma swoje znaczenie. Po pierwsze, jest wbudowany w skrzynię biegów i ma za zadanie maksymalizację osiągów. Po drugie, samodzielnie jest w stanie zasilić auto np. podczas manewrów na parkingu. Do tego udało się uniknąć obciążania auta tradycyjną baterią litowo-jonową dzięki zastosowaniu 3-krotnie bardziej efektywnego superkondensatora.

Efekty są imponujące: maksymalna prędkość 350 km/h, a pierwsza setka w niecałe 2,8 sekundy! Osiągi godne wyścigowego bolidu przy wcale niemałym komforcie i dociążającym auto wyposażeniu.

Zarówno wyglądem, jak i osiągami, będzie można zachwycać się podczas nadchodzących targów we Frankfurcie. Z bliska auto doceni tylko 63 właścicieli (od daty założenia firmy) i wszyscy już zostali wyłonieni. Każdy z nich ma teraz czas na personalizację zamówionego auta, co przy wydanej sumie 3,6 mln $ (14,2 mln zł) wydaje się zupełnie naturalne.

Zdjęcia: Lamborghini