Konklawe, które może się źle skończyć

To zupełnie naturalne, że po śmierci papieża kardynałowie muszą wybrać jego następcę. „Konklawe” Roberta Harrisa to powieść o takich właśnie wyborach. Tym razem nie będą one jednak przebiegały bezproblemowo, a na uczestników czeka wiele trudnych sytuacji. Wszystko po to, aby w ciągu kolejnych 72 godzin jeden z kardynałów został wybrany najpotężniejszym przywódcą duchowym. Czy zostanie nim właściwa osoba?

W Watykanie umiera propagujący ideę Kościoła ubogiego, znienawidzony przez Kurię papież. Misja przeprowadzenia konklawe przypada w udziale najstarszemu członkowi kolegium kardynalskiego, mającemu za sobą kryzys wiary kardynałowi Lomeliemu.

Do udziału w konklawe upoważnionych jest 117 kardynałów. Przed jego rozpoczęciem w drzwiach Domu Świętej Marty pojawia się jednak kolejny uprawniony – nieznany nikomu kardynał Benitez z Filipin. Jak to możliwe, że nikt o nim nie wiedział? Zmarły już papież podniósł do tej godności w tajemnicy przed watykańskimi urzędnikami.

Nadchodzi jednak czas na to, aby rozpocząć działania. Kardynałowie zamknięci w Kaplicy Sykstyńskiej modlą się o to, aby Duch Święty oświecił ich i pomógł dokonać właściwego wyboru. Bardzo szybko ulegają jednak ziemskim intrygom, które ich pochłaniają.

Najtrudniejsze decyzje są jednak przed Lomelim, który musi zdecydować w swoim sumieniu, czy jako dziekan Kolegium Kardynałów ma się ograniczać wyłącznie do spraw organizacyjnych, czy też spróbować wpłynąć na przebieg głosowania poprzez ujawnienie mrocznej przeszłości niektórych pretendentów. W rezultacie wynik konklawe i tak nie będzie zgodny z jego intencjami.

Jaka jest tak naprawdę powieść „Konklawe”? „Wciągająca książka w stylu wcześniejszych powieści Harrisa. Konklawe jest czymś więcej niż tylko powieścią sensacyjną, to także thriller: psychologiczny i polityczny… Im bardziej się w nią wczytujemy, tym bardziej przebiegli wydają nam się jej bohaterowie. Konklawe to ukoronowanie dotychczasowej twórczości Roberta Harrisa” – zaznacza David Grylls w „The Sunday Times”.

Ważne jest również to, co o książce pisze sam autor. „Choć przez wzgląd na autentyczność wszędzie w powieści posługiwałem się prawdziwymi nazwami urzędów (arcybiskup Mediolanu, dziekan Kolegium Kardynalskiego i tak dalej), używałem ich jak ktoś, kto pisze o fikcyjnym prezydencie Stanów Zjednoczonych Ameryki albo o brytyjskim premierze. Wymyślone przeze mnie postacie pełniące te urzędy nie miały w żadnej mierze przypominać osób, które je rzeczywiście sprawują: jeśli mi się to nie udało i można spostrzec przypadkowe podobieństwa, przepraszam. To samo dotyczy przedstawionego w Konklawe zmarłego papieża, którego postać, mimo pewnych powierzchownych analogii, nie miała być portretem obecnego Ojca Świętego” – opowiada Robert Harris.

Źródło: Burda Media

Edyta Nowicka
Polecamy

Powiązane Artykuły