To wydarzyło się parę lat temu. On uratował jej życie, ona urodziła zdrową córeczkę i może ją teraz wychowywać. Piotr jeszcze nie poznał Blanki osobiście, ale na pamiątkę wspólnej walki robią sobie takie same tatuaże…
Dla niej to była najgorsza możliwa wiadomość. Blanca mieszka w Buenos Aires, ma 32 lata. Nie mogła zajść w ciążę, dlatego zapisała się na serię badań. Najpierw ogólne, które wykazały nieprawidłowości. Później na szczegółowe, po których usłyszała diagnozę: białaczka. Tyle że w ciążę zaszła…
– Kiedy rozpoczęłam leczenie przygotowujące do przeszczepu, zaszłam w ciążę i musiałam je przerwać, abym mogła urodzić moje dziecko. Był to dla mnie moment bardzo bolesny, ponieważ lekarze powiedzieli, że nie mogę utrzymać ciąży, że muszę ją przerwać – opowiada Blanca.
Ciąży nie przerwała, za to wstrzymała się z przygotowaniami do przeszczepu szpiku. Coś za coś – dziecko pierwsze, swoje zdrowie na drugim miejscu. Po urodzeniu córeczki temat walki z białaczką znów znalazł się na pierwszym planie. Przeszczep się odbył, Blanca pokonała chorobę, a jej córa ma trzy lata i rośnie zdrowo.
Dla niego to było mało istotne. Przynajmniej na początku. Piotr mieszka w Polsce i o przeszczepach szpiku dowiedział się, gdy przy okazji choroby Nergala Doda apelowała o rejestrowanie się w bazie dawców. Formularz miał przez kilka miesięcy i odkładał jego wypełnienie na później. Gdy w końcu się na to zdecydował, trwało to łącznie kilka minut.
Zarejestrował się i… nic. Nie było zgodności jego szpiku z żadnym z chorych na białaczkę. Dopiero po 5 latach zadzwonił telefon. Ktoś czekał na jego szpik, po kilku tygodniach otrzymał informację o metodzie poboru: afereza. Brzmi tajemniczo, ale to prosty zabieg. Przypomina pobieranie krwi, tyle że trwa kilka godzin, podczas których z filtrowanej krwi dawcy pobiera się komórki krwiotwórcze.
– Już wtedy dużo myślałem o pacjencie, miałem mieszane uczucia – z jednej strony radość, z drugiej obawa czy podołam, bo każda moja decyzja, nawet tak prozaiczna jak styl życia czy sposób odżywiania się, może mieć wpływ na życie tej osoby – mówi Piotr. Dlaczego styl życia? By zwiększyć liczbę komórek macierzystych, musiał przyjmować zastrzyki. Panicznie bał się igieł, ale strach przełamał w modelowy sposób: sam je sobie wbijał. Na dzień przed zabiegiem biegł jeszcze w runmageddonie. Nie miał pojęcia, komu ma pomóc.
Dwa lata od przeszczepienia Piotr dostał informację o tym, kim jest „jego” pacjentka, a najważniejsze – że jest zdrowa. Klinika z Argentyny skontaktowała się z Fundacją DKMS z informacją, że również ona chciałaby uzyskać dane swojego bliźniaka.
– Byłam niecierpliwa, wysyłałam wiadomości do mojego lekarza z Buenos Aires, bo chciałam poznać mojego dawcę – osobę, której zawdzięczam cud, ponieważ to dzięki niej dziś tutaj jestem. Chciałam mu podziękować. Bardzo bym chciała go przytulić – wspomina Blanca.
Piotr i Blanca wciąż utrzymują kontakt, póki co za pośrednictwem komunikatorów internetowych, ale niewykluczone, że za jakiś czas spotkają się osobiście. Łączącą ich więź postanowili uwiecznić w formie dwóch, niemalże bliźniaczych tatuaży.
Piotr pierwszy zrobił tatuaż i bardzo mnie to wzruszyło, ponieważ oznaczało to, że on naprawdę czuł jak ważne jest to, co zrobił. Był dawcą szpiku dla kogoś i czuł to. Poruszyło mnie to i ja wyraziłam to tak samo. Jest to pewien sposób na stworzenie więzi z nim.
Piotra możesz oglądać w nowej kampanii DKMS. Uratowanie życia drugiej osobie okazało się łatwiejsze niż mógł przypuszczać. Czy Ty też spróbujesz?
Źródło: Fundacja DKMS