Trudno uwierzyć, że już sto lat temu odbywały się wyścigi motocykli sportowych z pojemnością skokową aż 1000 cm3. A jednak, ten legendarny Indian właśnie obchodzi setne urodziny i wygląda, jakby był gotowy na kolejne sto lat!
By zrozumieć historię tego motocykla musimy cofnąć się nawet nie do 1918 roku, ale do 1898. Wtedy George M. Handee, były kolarz, rozpoczął produkcję własnych rowerów, a nadana nieco z przypadku nazwa Indian doskonale się przyjęła i dała początek pierwszej amerykańskiej marce motocykli.
Silnik do pojazdów dodano dopiero w 1902, a pierwsze pojazdy silnikowe z marką Indian sprzedawały się doskonale nie tylko w USA, ale też w Europie. Szybki rozwój sprawił, że w 1910 roku Indian był już największym producentem motocykli na świecie, a od 1911 wygrywał zawody pierwszych ścigaczy prawie wszędzie, gdzie tylko się pojawił. Właśnie w tym roku, podczas legendarnego wyścigu na Wyspie Man, Indian zajął całe podium.
Ale to jeszcze nie wyjaśnia powstania modelu ze zdjęć. By zrozumieć, po co go stworzono, trzeba znać jeszcze jeden fenomen, dziś zupełnie zapomniany. W 1910 w USA wybuchł szał na tzw. board tracks, czyli tory wyścigowe z drewnianą nawierzchnią. Z efektownie uniesionymi łukami, motodromy przypominały tory kolarskie, tyle że rozmiarem przerastały prawie wszystko, co funkcjonowało w ówczesnym sporcie. Były na tyle duże, że wprowadzono na nie później samochody. Kilometry nawierzchni można było zbudować stosunkowo tanio, skoro były w całości wykonane z drewna. Tymczasem zawody na nich były tak widowiskowe, że przyciągały dziesiątki tysięcy ludzi.
Właśnie dla board tracku powstał ten wyjątkowy ścigacz. Napędzał go doskonały na tamte czasy silnik o pojemności 1000 cm3 w układzie V-twin. Jednostka trafiła do użytku w 1916 roku i była w produkcji – choć z udoskonaleniami – aż do 1924 roku. W dobie skrajnie szybkiego postępu całej branży tak długa produkcja świadczy o wartości zastosowanych rozwiązań! Dzięki tej jednostce motocykl był w stanie rozpędzić się do prawie 100 km/h, co gwarantowało udane zawody.
Niestety, era board tracku szybko się skończyła, ponieważ… nie było odpowiednich środków konserwacji drewna. To oznaczało, że tory wyścigowe trzeba było wymieniać nawet co 2 lata, a wydanie sumy ok. 125 tys. $ (wtedy można było za to zbudować spory stadion) co 2-5 lat było dla operatorów gwoździem do trumny. Szybki postęp motoryzacji oznaczał też, że rosły prędkości, tory traciły na bezpieczeństwie, a dominujący producent był w stanie wygrać zawody dzięki lepszemu silnikowi. W takiej atmosferze wyniki stały się przewidywalne, a widzowie odwrócili się od drewnianych torów już pod koniec lat 20. XX wieku.
Ten wyjątkowy Indian Board-track Racer pozostał jednak do dziś. Mało tego, uchował się w prawie idealnym stanie. Gdy podjęto się jego odrestaurowania, miał 85% oryginalnych części. Brakowało zbiornika na paliwo, który został idealnie dokomponowany do ramy. Nowy lakier to tylko uzupełnienie nasyconej czerwieni znanej z Indianów od pierwszych lat produkcji do zamknięcia firmy w 1953 roku. Ten historyczny eksponat mógłby jeszcze pojechać, ale jest zbyt cenny, by ryzykować uszkodzenie. Jego wartość szacowana jest na 150 tys. dolarów.
Zdjęcia dzięki Heroes Motors