Potwornie szybkie jak zawsze, ale przełomowe. Oto pierwsze hybrydowe Ferrari skierowane do produkcji seryjnej. Znów o krok przed konkurencją – myślą pewnie w Maranello.
Słyszysz „hybryda” – myślisz Prius. Nie tylko w Polsce, ale na całym świecie kompakt od Toyoty ukształtował postrzeganie aut hybrydowych. Jeździło nim Hollywood, jeździła nowojorska policja, jeżdżą taksówkarze na całym świecie. Tyle że Prius nigdy nie miał opinii auta męskiego, nie oferował szczególnych osiągów, a design rozgotowanego pieroga uczynił z niego auto eksperymentalne estetycznie, dla osób chcących pokazać się z tej konkretnej (świadomej ekologicznie) strony. I nie ma w tym nic złego.
Tyle że dni kojarzenia Priusa z hybrydą już się kończą. Po pierwsze dlatego, że niemal każda duża marka nie tylko wpuszcza na rynki hybrydy, ale wręcz auta czysto elektryczne. Natomiast trudno wciąż skojarzyć auto hybrydowe z tym wyczynowym. Może i tu czas na zmianę? – pomyślało kierownictwo Ferrari, wypuszczając swoją pierwszą seryjną hybrydę.
SF90 Stradale to auto wyjątkowe z wielu względów, choć paradoksalnie nie jest pierwszą hybrydą od Ferrari w ogóle. Ten tytuł należy się limitowanymi LaFerrari, które jednak nie było modelem seryjnym. SF90 Stradale jest za to najmocniejszym Ferrari w historii (właśnie dzięki hybrydowemu napędowi), pierwszym modelem z bezpośrednim wtryskiem paliwa czy pierwszym… bez biegu wstecznego. Sporo smakowitych nowości!
W myśl słynnego powiedzenia Enzo Ferrari, że kupując jego auto płaci się za silnik, a reszta jest gratis, zacznijmy od napędu właśnie. SF90 Stradale ma się bowiem czym pochwalić. Wyjściem był silnik F154, uznawany za jeden z najlepszych na świecie. Przebudowany motor oferuje aż 780 KM przy pojemności 3.99 L. Do głównego silnika dołączają aż trzy elektryczne – dwa przy przednich kołach i trzeci między skrzynią biegów a głównym silnikiem. Dzięki takiemu połączeniu mamy nie tylko napęd na cztery koła, ale też wspomnianą już moc łączną blisko tysiąca koni mechanicznych!
Co ciekawe, przednie silniki elektryczne są też jedynymi wykorzystywanymi przy cofaniu i właśnie to tłumaczy brak wstecznego przy skrzyni biegów. Nie ma się co oszukiwać, nie jest to auto ekologiczne. Połączenie różnych napędów ma służyć osiągom, a nie środowisku naturalnemu. By nie podnosić masy auta bateria elektryczna (tradycyjna litowo-jonowa) jest mała, ma tylko 7,9 kWh. To oznacza, że bez paliwa auto przejedzie najwyżej 25 km, a maksymalna prędkość to 135 km/h.
Natomiast przy pełnym napędzie osiągi są spektakularne! Do setki tylko 2,5 sekundy, druga setka zaledwie 4,4 sekundy później, a maksymalna prędkość to aż 340 km/h. Jak na auto seryjne niesamowite wyniki. Oczywiście seria będzie niewielka, cena z pewnością astronomiczna (jeszcze nie ujawniona), a zapotrzebowanie przekroczy ofertę producenta. Bo i tak ma być – ekskluzywnie jak zawsze!
Zdjęcia: Ferrari