To jeszcze nie gotowy do użycia system, ale obiecujący pokaz, gdzie doszli naukowcy. 30-latek sparaliżowany od szyi w dół postawił pierwsze od lat kroki dzięki szkieletowi poruszanemu przez jego własny mózg.
– To było jak postawienie pierwszego kroku na księżycu. Nie chodziłem od dwóch lat. Zapomniałem, jak to jest stać. Zapomniałem, że jestem wyższy od niektórych ludzi w pomieszczeniu – tak swoje pierwsze wrażenia opisuje Thibault, 30-latek z Lyonu, który jest sparaliżowany od szyi w dół po upadku z 15 metrów.
Poszkodowany po wypadku młody optyk zgłosił się do programu prowadzonego przez Uniwersytet w Grenoble i firmę Clinatec. W jego mózgu, przy obszarach odpowiedzialnych za ruch, zainstalowano 64 elektrody, dzięki którym polecenia idą wprost od Thibaulta do maszyny.
Najpierw była to wirtualna postać, którą mężczyzna sterował. Później był wózek inwalidzki, a wreszcie egzoszkielet, który pozwala poruszać rękami i nogami. W sumie Thibault postawił dotąd niecałe 150 kroków, a więc z pozoru niewiele. Dla niego jednak to wielki skok, pokazujący potencjał technologii.
Co więcej, na razie wykorzystywanych jest tylko 32 z 64 elektrod, ponieważ możliwości obliczeniowe komputerów na tyle pozwalają. Jest więc możliwość, że w kolejnych latach będzie można technologię rozwijać znacznie dalej.
Być może na tyle dalej, by odłączyć egzoszkielet od sufitu. Na razie musi być podwieszony, bowiem systemy nie umożliwiają na tyle szybkich ruchów, by mężczyzna mógł podtrzymać się sam w razie upadku. Do tego konieczne byłoby przyspieszenie w przekazywaniu danych z mózgu do systemu obliczeniowego w szkielecie, co obecnie trwa zbyt długo – 350 milisekund.