Włoskie auto, które najbardziej znane jest w USA? To musi być Pantera, która zyskała miano auta kultowego, największej legendy upadłego dziś De Tomaso. W pewnym momencie przebijała nawet konkurentów z Ferrari, Lamborghini czy Porsche.
Sportowe auta z Modeny? Intuicyjnie przychodzi na myśl Ferrari. Bo choć marka operuje w Maranello, to Enzo urodził się właśnie tutaj. Jednak w latach 70. XX wieku na to pytanie odpowiedź mogła być tylko jedna: De Tomaso. I była to odpowiedź dziwna, ponieważ nazwa brzmi włosko tylko dla laika, nie dla miejscowych.
Alejandro De Tomaso był Argentyńczykiem osiadłym w Modenie, który w 1959 postanowił uruchomić tu fabrykę sportowych aut. Sygnowana rodowym symbolem do znakowania bydła, marka De Tomaso miała również wpisaną w logo flagę Argentyny stojącą pionowo. Dziś po argentyńsko-włoskich autach zostały wspomnienia i coraz droższe modele z minionych lat, ponieważ producent zwinął żagle w 2015 roku.
Flagowym produktem De Tomaso była niewątpliwie Pantera, przedstawiona po raz pierwszy w 1970 roku. Premiera miała miejsce podczas targów w Nowym Jorku, co sygnalizowało aspiracje, by podbić rynek za Atlantykiem. Recenzje były zresztą ciepłe, choć w wersji pokazowej nie brakowało niedociągnięć.
Auto zaprojektowane zostało również przez Amerykanina, nawet jeśli w ramach włoskiego studia Ghia. Tom Tjaarda projektował w karierze piękne bolidy, w tym dla Shelby, Aston Martina czy Spykera, ale Pantera niewątpliwie pozostanie jednym z najbardziej rozpoznawalnych owoców jego twórczości. Sporych rozmiarów kanciasty pojazd o samonośnym nadwoziu charakteryzował się zadartym „nosem”, bardzo ograniczoną wysokością. Zaledwie 110 cm oznacza, że wysoki kierowca umęczy się w tym pojeździe, nawet pomimo sporej przestrzeni na nogi.
Pod maską Pantery znalazł się silnik również krzyczący „USA”. To fordowskie V8 o pojemności 5.8 L i z mocą ok. 330 KM. Pozwalało to osiągnąć prędkość aż 256 km/h, co na początku lat 70. naprawdę robiło wrażenie.
Ford nie tylko wprowadził do Pantery swój silnik, ale też samą Panterę wpuścił do swojej ogromnej sieci dystrybucyjnej w USA. Oczywiście nie do salonów Forda, lecz do bardziej prestiżowych dystrybutorów Lincolna i Mercury. W samym tylko pierwszym roku udało się sprzedać aż tysiąc aut w USA, a do 1975 na amerykańskim rynku rozeszło się ich 5,5 tysiąca! Dla sportowego i luksusowego auta to liczba naprawdę imponująca. Tym bardziej, że w Europie Pantery wcale nie schodziły.
Po części przyczyną była znacznie większa konkurencja, po części niska jakość pierwszych wypuszczonych Panter. Prawie wszystkie braki i usterki udało się wyeliminować do 1972 roku, ale wtedy już zapotrzebowanie w USA było tak duże, że Pantery wysyłano głównie za ocean. Tam lądowały prawie wszystkie wersje L (od luxury) z charakterystycznym czarnym zderzakiem na przedzie. Tam również hurtem płynęły wersje GTS, choć były znacznie uboższe od europejskich odpowiedników.
Niestety, w 1975 roku Ford usunął Panterę ze swojej oferty, a wkrótce później przestał produkować silnik dla tego auta. Od 1982 składała go jedynie fabryka w Australii, skąd trafiał do Szwajcarii i dopiero stamtąd do Włoch. To utrudniało i podrażało produkcję, która spadła bardzo szybko. Zaczynano z poziomu ok. 3 sztuk dziennie, a przyszło sprzedawać takie liczby w ciągu tygodnia, czasami miesiąca.
Mimo to Pantera przetrwała zaskakująco długo na wielu rynkach, pozostając w ofercie De Tomaso aż do 1993! Co więcej, pomimo braku oficjalnej sprzedaży w USA, aż do 1992 Amerykanie zamawiali przez pośredników swoje Pantery w coraz to nowych wersjach. W kulturze masowej bodaj najbardziej utrwalona jest wersja GT5-S z 1985 roku. Atletyczne i drapieżne auto ma szersze osie, poszerzone nadkola, obfite ospoilerowanie i stosunkowo często uważane jest – mylnie, rzecz jasna – za pojazd ze stajni Lamborghini.
Ostatecznie w świat wyjechało ok. 7250 Panter, co – jak na auto tej klasy – jest wyjątkowo wysoką liczbą. Jednak ponad 6 tys. z tej liczby zostało w USA, stąd po dziś dzień Pantera jest bardziej rozpoznawalna w USA niż Europie.