W ostatnich latach niezadowolenie z ciała – czy po prostu wstyd z powodu wyglądu – stale rośnie wśród mężczyzn. Nie dotyczy to zresztą tylko młodych panów, jest zgłaszane we wszystkich grupach wiekowych. I naprawdę szkodi – badania wskazują, że może prowadzić do depresji, nadużywania sterydów czy nawet samobójstwa.
Znacznie powszechniejsza jest jednak zbieżność wstydu z katorżniczymi zestawami ćwiczeń, przesadnie radykalną dietą czy powracającymi negatywnymi myślami. A wszystko to może się skumulować i mieć poważny, negatywny wpływ na codzienne funkcjonowanie. Presja na mężczyzn, by wyglądać „idealnie”, stała się jedną z przyczyn dla rosnącej liczby panów używających makijażu.
Spędziłem 8 lat badając zjawisko niezadowolenia z ciała. W pracy doktorskiej prowadziłem badania fokusowe [badania pogłębione z niewielką liczbą uczestników – przyp. red.] z udziałem mężczyzn-studentów, by zbadać związek pomiędzy ich wyglądem i samopoczuciem.
Uczestnicy tych „fokusów” mówili mi, że dla nich niezadowolenie mogło oznaczać kupno ubrań, których nigdy nie założą, ponieważ czuli się zbyt świadomi swojego ciała i niektóre ciuchy mogłyby podkreślać „problematyczne obszary”. Mówili też o tym, że unikali seksu ze swoimi partnerkami, ponieważ było im wstyd tego, jak wyglądali nago. Dla niektórych oznaczało to zaniechanie czynności, które wcześniej dawały im radość. Jeden uczestnik powiedział mi: „Kiedyś byłem w drużynie pływackiej, a dziś nie odważyłbym się wejść do basenu”.
Mierzenie się z problemem
Ci mężczyźni potrzebują skutecznego wsparcia w walce z poczuciem niezadowolenia, ale naprawdę ciężko je znaleźć. Dla przykładu, zaledwie 3% badań opublikowanych w czołowym periodyku zajmującym się zaburzeniami żywienia w ogóle podjęło temat zapobiegania tym zaburzeniom.
Podobnie, trudno dziś znaleźć programy wyspecjalizowane w minimalizowaniu niezadowolenia z ciała. A te istniejące przynoszą ograniczone korzyści. Dzieje się tak częściowo dlatego, że tego rodzaju programy mogą wpędzać uczestnika w poczucie winy lub zrzucać odpowiedzialność na innych ludzi.
Istotnym założeniem inicjatyw adresowanych do mężczyzn jest myśl, że niezadowolenie z ciała spadnie, jeśli uczestnik przestanie przyjmować presję dotyczącą wyglądu (np. w postaci mediów skupionych na wyglądzie czy śledzenia hashtagów typu #fitspiration w mediach społecznościowych). Jednak, jak pisze profesor Bryn Austin z Uniwersytetu Harvarda, to „ograniczone” lub wręcz „nieetyczne” założenie kładzie „ciężar wyłącznie na pacjencie, podczas gdy nie poddaje w wątpliwość słuszności całego, toksycznego otoczenia społęcznego”.
Jest też tendencja, by obwiniać kobiety za męskie niezadowolenie. Matki są obwiniane o uporczywe zaszczepianie w dzieciach niezdrowych nawyków żywieniowych. Feministki są oskarżane o promowanie „body positivity” kobiet z jednej strony, a z drugiej – o okrutne zawstydzanie mężczyzn. I szerzej, kobiety są oskarżane o używanie wobec panów standardów piękna, których same nie spełniają.
Jednak to nie tylko nieuczciwe wobec kobiet – które same muszą mierzyć się z tym zjawiskiem i są poddawane znacznie większej presji niż mężczyźni – ale również wobec mężczyzn, bowiem ignoruje sedno problemu.
Niepewność wyglądu
Nie powinno dziwić, że mężczyźni tak się czują. W moich badaniach wykazałem, że większość obrazów w przekazach medialnych, portalach randkowych czy nawet pornografii pokazuje muskularnych, młodych mężczyzn, którzy niemal zawsze mają głowę pełną włosów. Więc każdy, kto nie wpisuje się w ten rodzaj „atrakcyjności”, będzie czuł się niedostatecznie dobry.
Dziś mężczyźni są niezadowoleni nie tylko ze swojej tkanki mięśniowej, ale też z linii czoła, zmarszczek, poziomu tłuszczu – i odpowiada za to silna, komercyjna i kulturowa, promocja nierealistycznych standardów wyglądu. Jednym z najbardziej wdzięcznych przykładów tego zjawiska jest sposób, w jaki producenci zabawek sukcesywnie zmieniają proporcje mięśni i tłuszczu w ciałach figurek. Podobne zmiany widać też u modeli na rozkładówkach.
Duży wzrost notują też marki sprzedające szejki proteinowe, chirurgię kosmetyczną, produkty do depilacji, makijażu czy kremu na cellulit dedykowane wyłącznie mężczyznom. I, jak wskazali moi rozmówcy, produkty tego typu widać w supermarketach czy lokalnych sklepikach, przez co trudno ich uniknąć.
Psychoterapeutka i pisarka Susie Orbach wiele napisała o tym, dlaczego ludzie są niezadowoleni ze swojego wyglądu. Jak to opisała, „biznes drąży nasze ciała dla zysku”. Lub, by ująć to inaczej, promuje niepewność własnego wyglądu, by wcisnąć swoje produkty. Jeśli podminowany wizerunek mężczyzn i kobiet ma się poprawić, to z tym zjawiskiem trzeba walczyć.
Autor: dr Glen Jankowski, Leeds Beckett University | Oryginał dostępny na theConversation.com