Nie wszyscy są w stanie uciec przed przeszłością. Czasami nie mamy z nią szans i po prostu się jej boimy. Sarah D’Villez musi uciekać przed tym, co spotkało ją kilka lat temu. Czy uda jej się odzyskać poczucie bezpieczeństwa?
Rebecca Griffiths w książce „Granice zła” powraca do tematów, które mrożą krew w żyłach. W swojej powieści przedstawia czytelnikowi kobietę, która jako nastolatka została uprowadzona i przetrzymywana przez jedenaście dni. Nawet po siedemnastu latach Sarah D’Villez doskonale pamięta każdy z momentów spędzonych z porywaczem.
Wokół tego zdarzenia zrobiło się głośno, twarz Sarah pojawiała się w telewizji i na pierwszych stronach gazet. Teraz nadchodzi wiadomość o zwolnieniu z więzienia sprawcy porwania. W tej sytuacji bohaterka obawia się, że znów znajdzie się w centrum zainteresowania a dawny koszmar powróci.
Sarah postanawia nie informować nikogo, wyjechać z Londynu i zaszyć się w małej wiosce, w odległym zakątku Walii. Zmienia nazwisko oraz wygląd i zamierza rozpocząć nowe życie, w którym nie zabraknie poczucia bezpieczeństwa. Początkowo wszystko układa się zgodnie z planem, a ona nawiązuje znajomości z sympatycznymi Walijczykami, wkrótce zdaje sobie jednak sprawę z tego, że ktoś ciągle ją obserwuje.
Ponownie przykłada lornetkę do oczu, kieruje ją w stronę spacerującej po wzgórzu dziewczyny i czuje, jak czerwone znamię na policzku pali go z podniecenia. Przeszywa go dreszcz zachwytu. W swojej kryjówce jest na tyle bezpieczny, że może bez pośpiechu chłonąć jej widok… I zastanawia się, nie po raz pierwszy od kilku dni, co może zrobić, żeby się do niej zbliżyć.
Fragment książki
Źródło: Prószyński Media