Swoimi filmami zainicjował polską szkołę filmową. „Kanał” oraz „Popiół i diament” na stałe zapisały się w historii kina. Zdobywca Złotej Palmy w Cannes oraz Oscara. Twórca, który w każdym swoim filmie skupia się na historii Polski, starając się pokazać ją światu
Dzięki twórczości Andrzeja Wajdy, na ekran przeniosły się takie znane dzieła polskiej literatury, jak: „Popioły”, „Brzezina”, „Wesele”, „Ziemia obiecana”, „Panny z Wilka” i „Pan Tadeusz”. „Odkrył” wielu aktorów, jak podkreśla w wielu wywiadach Daniel Olbrychski, właśnie Andrzejowi Wajdzie zawdzięcza swoją karierę.
Nie bał się podnieść artystycznej ręki na patologię systemu komunistycznego. „Człowiek z marmuru” i jego kontynuacja „Człowiek z żelaza”, a także niedawny „Katyń” – przez wielu krytyków i widzów uważany za najtrudniejszy z filmów Wajdy, zbyt „ciężki” i zbyt martyrologiczny. Jego najnowsze dzieło również wywołało wiele dyskusji. „Wałęsa. Człowiek z nadziei” to historia upadku komunizmu i narodzin wolnej Polski, pokazana przez pryzmat najbardziej cenionego i rozpoznawalnego na świecie polskiego polityka – prezydenta Lecha Wałęsy.
Filmowi wielu zarzuca brak obiektywizmu i wybiórcze przedstawianie historii. Powodem tych opinii jest fakt, iż Andrzej Wajda i Lech Wałęsa znają się i przyjaźnią od wielu lat. Spotkali się podczas strajków w stoczni gdańskiej w sierpniu 1980 roku. Rok później ówczesny szef Solidarności wystąpił w filmie Wajdy „Człowiek z żelaza”. W kilkuminutowym fragmencie filmu zagrał samego siebie. „Człowiek z żelaza” zdobył Złotą Palmę na festiwalu filmowym w Cannes.
Wspominając swoje najgłośniejsze filmy z czasów komunizmu, pytany o to, jak udawało mu się ominąć cenzurę, mówi: „Zawsze było to mruganie do widza. Taka niepisana umowa, że my coś pokazywaliśmy, a widz wiedział, o co chodzi. Cenzorzy tego nie wyłapywali. Czasami dawało się scenę, którą, wiadomo było od początku, że wytną, ale właśnie po to ona była, żeby inne, te których nie zauważył cenzor, przeszły i zostały”.
Andrzej Wajda zainicjował powstanie istniejącego w latach 1972–1983 Zespołu Filmowego X, Mistrzowskiej Szkoły Reżyserii Filmowej utworzonej w 2001 roku oraz autorskiego studia filmowego. Jego działalność artystyczna nie zamykała się nigdy jedynie na kino – obejmowała także wystawianie sztuk w teatrach gdańskich, warszawskich, krakowskich oraz za granicą.
Dlaczego zrobił pan film o Lechu Wałęsie?
Andrzej Wajda: Od dawna chciałem zrobić ten film. Jest potrzebny. Żeby cały świat zobaczył to, czym możemy się chwalić, z czego możemy być dumni. To najtrudniejszy film, jaki zrobiłem w życiu. Dlatego, że jego bohater żyje i że wisi nad nami jego ocena.
Po premierze pojawiło się wiele głosów, które mówią, iż obraz za bardzo gloryfikuje głównego bohatera.
Przecież nie może tak być, że rozpowszechnia się coraz bardziej fałszywe wiadomości, jakby fałszywy obraz Lecha jako tego, który spowodował kłopoty, klęski. Nikt nie pamięta o tym, że to on właśnie przyniósł nam wolność. On rozumiał, że to jest wszystko, co potrafiliśmy zrobić, co mogliśmy zrobić, co zrobiliśmy z całego serca.
Co jest najważniejszym przesłaniem „Wałęsy. Człowieka z nadziei”?
Mówimy w tym filmie o tym, jaka jest nasza rola i rola polskiego robotnika. Lech Wałęsa jest wyjątkowym w polskiej historii, i nie tylko w polskiej, robotnikiem, który odegrał taką rolę, jakiej nie odegrało wielu wspaniałych intelektualistów. Rozumiał, że nie wygra się z komunistami, bo mają czołgi. W związku z tym uważał, że trzeba rozmawiać, czy to się komuś podoba, czy nie i że nie ma innej drogi.
To pokazuje pan właśnie na ekranie, wiele osób twierdzi, że to tylko część historii.
To, że Lech Wałęsa tak wspaniale prowadził rozmowy w Stoczni Gdańskiej, to jedno. Fakt, że przetrzymał bardzo trudne chwile i bardzo trudną sytuację stanu wojennego, odegrał szczególnie ważną rolę i właśnie to starałem się w moim filmie pokazać. Niektórzy krytykują Lecha Wałęsę za to, że popełnił różne błędy, ale gdzie jest napisane, że on był bohaterem na każdy czas? Gdybym ja spotkał takiego bohatera, o którym mówiono by, że jest dobry w każdym czasie, to nie podałbym mu ręki. Ja chcę bohatera, który przychodzi kiedy trzeba i odchodzi wtedy, kiedy trzeba. Nadeszła demokracja, a ona rządzi się innymi prawami.
Oriana Fallaci zapytała Wałęsę w filmie, kim będzie w przyszłości.
Jest taka piękna scena w filmie, piękna nie dlatego, że ja ją zrobiłem. Chodzi o jej wymowę. Kiedy ona go pyta o przyszłość, a on jej odpowiada, że jak będzie bałagan w Polsce, inni to zwalą na niego i zapomną, ile on zrobił w słusznej sprawie, jaką odegrał rolę. No i tak właśnie się stało.
Ale ten film jest wyjątkowy nie tylko dla nas, również dla włoskich widzów. Wśród bohaterów jest Fallaci, która dla Włochów jest postacią legendarną.
Pomyślałem sobie; polski film zaczynam po włosku, nie jest źle, można jechać do Wenecji i próbować szczęścia we Włoszech. Bardzo mi zależy na tym, aby film dobrze się przyjął i żeby zobaczył go świat przede wszystkim ze względu na rolę Lecha.
To w Wenecji właśnie, od filmu „Popiół i diament” zaczęła się moja, że tak powiem, historia światowa. W Polsce zabroniono mi pokazywania tego filmu na jakimkolwiek festiwalu, mówiąc językiem dzieci dzisiaj: „miał szlaban”. Jednak dyrektor Filmu Polskiego postanowił sprzedać ten film, bo myśmy kręcili na taśmie zachodniej, a żeby móc robić filmy, musieliśmy sprzedać film za dolary, by potem tę taśmę kupić na następne. I ten dyrektor w swojej naiwności przyjechał do Wenecji chcąc pokazać „Popiół i diament” w małym kinie dystrybutorom, żeby go sprzedać. Okazało się, że na festiwalu był nasz wielki pianista Artur Rubinstein. Opowiedział on obecnym na Lido ludziom, że widział ciekawy polski film. Pojechał go zobaczyć Rene Clair. I tak oto, film, który miał zakaz udziału w festiwalu, zaczął „żyć światowo”.
A jak wspomina pan pracę na planie z Robertem Więckiewiczem? Sprawdził się jako Wałęsa?
On jest fantastyczny. Do niego i do Agnieszki Grochowskiej powiedziałem kiedyś żartując: „gdzie wyście się tak dobrze nauczyli grać, skoro nie debiutowaliście w moim filmie?”. Otóż okazuje się, że są w Polsce dobrzy nauczyciele, ale problem jest taki, że reżyserzy nie mają dla aktorów takich dobrych ról, jakie myśmy mieli kiedyś dla naszych. Muszę przyznać, że ja sam chciałbym znaleźć taką rolę dla Roberta Więckiewicza, która by go satysfakcjonowała i dała mu nowe możliwości. On jest nie tylko człowiekiem talentu, ale i niebywałej pracowitości i niezwykłej sumienności, ta zaś nie zawsze towarzyszy talentowi. Więckiewicz ma wszystkie te zalety. I on, i Agnieszka Grochowska bardzo pomogli mi w tym filmie. Miałem wielkie szczęście. Robić filmy, kiedy się nie ma szczęścia? Nie warto w ogóle takich zaczynać.
Aneta Zadroga
*Materiał był możliwy do zrealizowania dzięki spotkaniu z Andrzejem Wajdą prowadzonemu przez Tomasza Raczka, a także przy pomocy i wsparciu Biura Prasowego Festiwalu Kina Niezależnego OFF Plus Camera w Krakowie oraz opracowań PAP.