Chyba każdy z nas w dzieciństwie marzył, by choć na jeden dzień zasiąść za kierownicą wielkiego 18-kołowca, jednego z milionów krążących po USA, Meksyku i Kanadzie. To marzenie wciąż jest realne, choć doświadczenie kierowców znacząco się zmienia
Od kiedy tylko amerykańskie filmy zadomowiły się w polskich kanałach telewizyjnych, dotarł do nas topos kierowcy ciężarówki. To jeden z mocniej eksploatowanych typów mężczyzny w produkcjach Hollywood: szorstki, silny i wolny – przynajmniej w kinie. Nikt nie mówi mu, co ma jeść, gdzie i z kim spać, jego świat to przepastna kabina i długa trasa od punktu załadunku do miejsca dostawy towaru.
W rzeczywistości to nieskomplikowane, ale i niełatwe życie, pełne wyrzeczeń, samotności i monotonii. Do dziś nie zmieniło się znacząco, czego dowodem jest najnowsza flagowa ciężarówka 117-letniej firmy Mack, jednego z największych producentów w USA. Nie tak eksponowana w kinie jak Peterbilt czy Freightliner, ale od dekad niezmiennie rozpoznawalna i utożsamiana z amerykańską motoryzacją.
W duchu amerykańskiego patriotyzmu Mack swój czołowy model nazwał anthem (hymn) i aż dziw bierze, że w materiałach promocyjnych nie można znaleźć żadnej flagi USA. Można za to znaleźć to, czego każdy miłośnik amerykańskich ciężarówek szuka: trochę toporne wzornictwo, sporo chromu i muskularną sylwetę, nawet jeśli trochę pościnaną dla lepszej aerodynamiki.
Jak wylicza producent, bardziej opływowa maska i nadkola poprawiają efektywność zużycia paliwa o 3%. O kolejny procent zużycie paliwa obcina dość niespodziewany dodatek – system zapamiętujący raz przejechaną trasę, który zapamiętuje kształt drogi i automatycznie dobiera najlepszy bieg w pół-automatycznej przekładni. System zapamiętuje do 4500 wzniesień, by pod górę i z górki optymalizować zużycie.
To tylko jeden z nowoczesnych gadżetów, jakich w nowoczesnych amerykańskich ciężarówkach kryje się całkiem sporo. W Anthemie znajdziemy jeszcze asystenta kierowcy (nazywanego „drugim pilotem”), czyli niewielki ekran przy desce rozdzielczej, który stale monitoruje np. ciśnienie w oponach i umożliwia szybką reakcję w razie problemów technicznych na trasie. Do tego ergonomia pojazdu jest tak przemyślana, by znacznie skrócić dostęp przy serwisowaniu i ułatwić kierowcy obsługę w środku i na zewnątrz.
Dla tradycjonalistów dobra wiadomość: wspomniane systemy to najbardziej zaawansowane nowe elementy technologii w aucie, oczywiście pomijając dostęp do prognoz pogody, muzyki online i innych usług, które w dużej części powielają się z tymi dostępnymi w smartfonach. Reszta ciężarówki jest jak w tych z lat 80. i 90.: silnik monstrualny, a kabina jeszcze większa. Do wyboru są dwa motory napędowe, standardowy 13-litrowy (505KM) i – dla mniejszych ciężarów – 11-litrowy.
Wersji kabin jest za to pięć, od tej najmniejszej na krótkie trasy jednodniowe, po kabinę-salon, w której mieszczą się trzy śpiące osoby, lodówka mikrofala i 24-calowy telewizor, a do tego prawie metr sześcienny bagażu! Prawie jak kamper, tyle że z naczepą…