„Taka okazja zdarza się tylko raz!”, „Z nami się nie napijesz?” – słysząc takie docinki trudno nie ulec i nie siegnąć po lampkę wina, a nawet czegoś mocniejszego. Wiele osób decyduje się jednak po takich „okazjach” wsiąść do samochód, choć wcale nie powinni tego robić. Zanim gdzieś pojedziemy, sprawdźmy swój stan
Statystyki sugerują, że Polacy z roku na rok piją coraz mniej i raczą się częściej lekkimi, wyrafinowanymi trunkami. Pierwszym wyborem są kolorowe drinki, piwo oraz białe, różowe albo musujące wino. Spotkania ze znajomymi czy rodziną czasami oznaczają też wysokoprocentowy alkohol. Często, chcąc wrócić następnego dnia samochodem, po zakrapianej imprezie, powinniśmy sprawdzić czy możemy już wsiąść za kierownicę.
Dobra zabawa to oczywiście nic złego, trzeba jednak pamiętać o jej konsekwencjach i być odpowiedzialnym wtedy, kiedy wymaga tego sytuacja. Zwłaszcza, gdy od tej odpowiedzialności może zależeć zdrowie lub życie innych, np. będących uczestnikami ruchu. Nie chodzi tu nawet o całonocne imprezy, bo w tym wypadku poranny wyjazd nie jest już dobrym pomysłem. Dotyczy to natomiast osób raczących się lampką wina przy okazji obiadu lub spożywających dzień wcześniej spore ilości alkoholu.
W takich sytuacjach poza wizytą na komisariacie i skorzystaniem z alkomatów, można jeszcze użyć ogólnodostępnych testów. Dzięki nim bez problemu dowiemy się czy mamy powody do obaw w kwestii prowadzenia samochodu. W tego typu testach zazwyczaj również istotny jest strumień powietrza kierowany w jego stronę. Dobrym pomysłem jest także zakup alkomatu. Tego typu sprzęt jest z pewności bardziej wiarygodny. Co więcej, można z niego również wielokrotnie skorzystać.
Najlepszym sposobem na bezpieczne prowadzenie samochodu dzień po imprezie jest abstynencja. Jeżeli impreza ma jednak zakrapiany charakter, a następnego dnia będziemy musieli prowadzić dobrze jest sprawdzić nasz stan. Decyzja o jego użyciu alkomatu albo testu może uratować nie tylko prawo jazdy, ale co dużo ważniejsze – zdrowie i życie nasze oraz innych uczestników ruchu drogowego.
Źródło: Ogilvy PR