Napisał ponad tysiąc piosenek. A wśród nich jeden z największych przebojów „To nie ja byłam Ewą”, z którym Edyta Górniak zajęła drugie miejsce na Eurowizji. Jacek Cygan o swoich utworach i przyjaźni z Ryszardem Rynkowskim
Ile piosenek pan napisał? Wychowało się na nich kilka pokoleń Polaków.
Jacek Cygan: Nigdy nie liczyłem dokładnie, bo artystów, a zwłaszcza artystek, dla których pisałem, było sporo, ale na mojej antologii „Cyganeria” znalazło się 10 płyt po 10 piosenek. Miałem spory kłopot, żeby się zdecydować.
Jak powstał jeden z najbardziej znanych pana utworów „To nie ja byłam Ewą”?
Edyta Górniak nie przyznała się, że to piosenka, którą zaśpiewa na Eurowizji, żeby mnie nie stresować. Powiedziała tylko, że będzie jej słuchać publiczność, która nie zna języka polskiego, wiec słowa mają „płynąć, nie szeleścić.”
Jak się kiedyś pisało piosenki?
Nie było maili, więc dostawałem piosenki na taśmach, na których linię melodyczną śpiewali kompozytorzy. Oni najlepiej znali utwory, frazowanie, oczywiście nie wszyscy mieli dobre głosy (śmiech). Nie było słów, więc albo śpiewali wierszyki w stylu „Wlazł kotek na płotek” albo, jak to nazywaliśmy, śpiewali po norwesku, czyli różne sylaby nie układające się w żadne logiczne słowa. Ile ja mam takich taśm w szufladzie!
Stworzył pan największe przeboje dla Edyty Górniak, Edyty Geppert, Majki Jeżowskiej, ale zawsze podkreśla pan wieloletnią przyjaźń z Ryszardem Rynkowskim.
25 lat temu narodziła się piosenka „Wypijmy za błędy”. Była to pierwsza piosenka, którą Ryszard Rynkowski śpiewał po odejściu z zespołu VOX. Przyszedł do mnie z prośbą, żebyśmy rozpoczęli nową drogę i tę drogę rozpoczęły pierwsze słowa tej piosenki, a brzmią one tak: „Czego może chcieć od życia, taki gość jak ja”. Stworzyły one nowego Rynkowskiego, ale również zbudowały naszą przyjaźń i dlatego te urodziny są dla mnie takie ważne.
Czy jest jakiś wyjątkowy dla pana utwór?
Kwestia dokumentacyjna jest zawsze trudna, bo pamięć jest zawodna. Moje piosenki pięć razy wygrały Festiwal w Opolu. W 1984 r. Edyta Geppert śpiewała „Jaka róża, taki cierń”, w 1995 r. Anna Jurksztowicz „Diamentowy kolczyk”, potem w 1989 r. były właśnie „Wypijmy za błędy”, a potem jeszcze nagrodzono: „Ten sam klucz” i „Mrok”. Powiem szczerze, że zawsze była to próba nowej wypowiedzi. Wszystkie te piosenki sobie niezmiernie cenię, często do nich wracam. To nie jest tak, że wygrywały piosenki łatwe czy przebojowe. „Mrok” jest opowieścią o dojrzewaniu mężczyzny. Jest tam takie zdanie: „Kiedyś mogłem sam wybierać: wiara, miłość i nadzieja. Nieskończoność miałem w dłoniach, gdzie to teraz jest”. Byłem szczęśliwy, że publiczność chłonie te piosenki, że Ryszard Rynkowski, który je śpiewał, bisuje, nawet samym fortepianem, że do widowni dociera każde słowo, myśl, emocja. Za to właśnie kocham Festiwal w Opolu.
Czy ten festiwal ma dziś taką siłę rażenia, jak kiedyś?
Oczywiście, że nie ma, ponieważ na ołtarzu popularności zostały złożone wartości. Umówmy się, jeśli dajemy pole pierwszeństwa sms-om, a głównie głosuje młodzież, która świetnie przebiera paluszkami, to najważniejsza staje się popularność artysty, a nie utwór. Popularność często zdobywa się w talent show. Kogo się ludzie naoglądają, kogo lubią, to ten potem wygrywa. Oczywiście, że przez to poziom artystyczny prawie staje się nieważny i ci, którzy występują w konkursie doskonale o tym wiedzą. Artyści występują, żeby pokazać swoją twórczość. Nie ma na pewno tego, co było kiedyś, że było to święto tekstu i muzyki, aranżacji i emocji artysty, że wszyscy czekali na utwór niesamowicie oryginalny, który wtedy wygrywał. Dziś jest to niemożliwe. Trochę tego żal, ale, jak to się mówi, są na świecie gorsze rzeczy.
O czym się teraz za mało śpiewa?
Mamy wolność i każdy może śpiewać, o czym chce. To publiczność musi ocenić. Mnie się w ogóle wydaje, że panuje teraz moda na piosenki o niczym i przez to wszystko się banalizuje. Jeśli publiczność jest z tego zadowolona, to jest jej sprawa. Każdy musi szukać jakiejś swojej niszy.
Rozmawiała: Dagna Starowieyska
Fot. Archiwum TVP1