To nie jest tekst z gatunku „telewizja kłamie” albo dzielący źródła na prawicowe i lewicowe. Cel jest inny: pokazać, że warto weryfikować informacje samodzielnie. Bo czasami łatwo samemu wyłapać próbę manipulacji lub zwyczajny błąd w czytanej publikacji
Żyjemy tak szybko, że wielu z nas czerpie informacje bardziej z nagłówków niż dłuższych treści. Czy to czyni nas leniwymi? Ależ skąd, najzwyczajniej liczba dostępnych źródeł informacji jest tak ogromna, jak jeszcze nigdy w historii. A skoro jest ogromna, to ich dostawcy prześcigają się w próbach podania nam informacji w jak najbardziej przyciągający sposób: przykuwającymi wzrok obrazami czy sensacyjnymi nagłówkami.
Treści dostajemy nie tylko od tradycyjnych mediów, ale też od znajomych w mediach społecznościowych czy nawet z serwisów rozrywkowych, gdzie cały przekaz ogranicza się do popularnego „demotywatora”.
A to otwiera pole do manipulacji, niekoniecznie zresztą celowej. Zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z opisem skomplikowanego zagadnienia ujętym w kilku zdaniach czy jednym memie/democie. Nie wszystko przecież da się aż tak skondensować, by nie przekłamać wyjściowej treści.
Nic dziwnego, że w takich okolicznościach mnożą się pseudonaukowe teorie spiskowe, kampanie dezinformacyjne lub przykłady forsowania informacji korzystnych dla konkretnych grup interesów. Tym bardziej warto docenić kampanię informacyjną „A dowodzik jest?”, której autorzy w przystępny sposób informują, jak łatwo weryfikować fałszywe stwierdzenia na facebooku, niekompletne lub „podkręcone” informacje w mediach czy nawet sprawdzać rzetelność cytowanych badań naukowych.
Być może zresztą macie wrażenie, że i nam na Dniu Mężczyzny zdarza się coś za bardzo „doprawić” i spłycić treść? To niewykluczone: redagując materiały mamy za zadanie wyciągnięcie najciekawszej treści, nazwijmy ją esencją, i podanie w przystępny sposób. Wtedy giną niuanse i treść jest płytsza, ale właśnie dlatego cytując badania nie ograniczamy się do stwierdzeń „amerykańscy naukowcy”, ale wskazujemy autorów badania i/lub periodyk naukowy, w którym się ukazały. To umożliwia każdemu dotarcie do źródła i weryfikację. A jak to zrobić? W tym celu polecamy spędzić pół godziny na lekturze „A dowodzik jest?” – to pozwoli Wam znacznie posunąć się naprzód w interpretacji treści, która do Was dociera!