Liliana Poszumska, twórczyni szkoły językowej „La Mancha” w Gdyni oraz założycielka wydawnictwa „Todo La Mancha”. Dziś opowie o swojej przygodzie z językiem hiszpańskim, która to przerodziła się w pracę i miłość na całe życie. Zapraszamy do wywiadu!
Proszę przybliżyć czytelniczkom i czytelnikom swoją firmę i markę. Skąd się wzięła u Pani miłość do Hiszpanii i języka hiszpańskiego?
Jestem założycielką Centrum języka hiszpańskiego La Mancha w Gdyni, a także hiszpańskojęzycznego wydawnictwa Todo La Mancha. Jestem też pierwszą i jedyną w Gdyni tłumaczką przysięgłą języka hiszpańskiego.
Moja przygoda z językiem hiszpańskim zaczęła się na studiach. Studiowałam anglistykę na UŁ i na trzecim roku traf chciał, że wyjechałam na wymianę studencką do Hiszpanii, do Galicji, do Vigo. Uczyłam się hiszpańskiego w ramach lektoratu, a że wszystkie miejsca na uczelniach w anglojęzycznych krajach były już zajęte, to zawnioskowałam o Hiszpanię i dostałam się.
Nietrudno się domyślić, że już po kilku tygodniach pobytu tam, bez pamięci zakochałam się w tym kraju, jego ludziach, kulturze i języku. Po powrocie zdałam egzaminy na iberystykę w WSSM w Łodzi i od tamtej pory jesteśmy z hiszpańskim nierozłączni.
Od jakiego czasu są Państwo na rynku? Czy w tym czasie udało się wypracować model współpracy pozwalający na osiągnięcie sukcesu w branży?
Założyłam moją firmę w 2011 roku i od tamtej pory nieprzerwanie świadczymy usługi edukacyjne i tłumaczeniowe z języka hiszpańskiego, portugalskiego, francuskiego, włoskiego i katalońskiego, a także promujemy kulturę krajów hiszpańskojęzycznych w Polsce. Jesteśmy placówką posiadającą akredytację kuratorium i akredytowanym centrum egzaminacyjnym DELE przy Instytucie Cervantesa w Warszawie. Mamy siedzibę w Gdyni i jedną placówkę franczyzową w Gdańsku.
Przez wiele lat pracowałam dorywczo w różnych szkołach, ale żadna nie spełniała moich oczekiwań zarówno co do jakości obsługi tak ucznia, jak i lektora, jak i świadczonych usług. Zbyt liczne grupy niedostosowane poziomem i wiekiem to jeden z najczęściej pojawiających się problemów, z którymi jako lektor musiałam sobie radzić. Postanowiłam, że otworzę własną szkołę na własnych zasadach i pokażę innym, że grupy mogą liczyć od 4 do 6 osób, że można podzielić kursantów nie tylko ze względu na prezentowany poziom znajomości języka, ale także ze względu na wiek, bo przecież inaczej uczy się dorosłych a inaczej młodzież.
Od samego początku naszej działalności stawiamy zatem na nauczanie w małych grupach dobranych pod względem wieku i poziomu znajomości języka. U nas nie ma przypadkowości. Naszych uczniów dobieramy w grupy niezwykle skrupulatnie. Oferujemy także coraz bardziej popularną naukę indywidualną i w parach.
Skąd pomysł na działalność właśnie w tej, przyznajmy, niełatwej branży z dużą konkurencją?
Skończyłam filologię angielską i hiszpańską w specjalizacji nauczycielskiej. Uczyłam się zatem po to, by być lektorem. I byłam nim przez wiele lat w różnych szkołach językowych w Łodzi i Gdyni. Nie do końca jednak zgadzałam się z ich polityką. Przepełnione grupy, niedobrane pod względem wieku i poziomu nauczania, brak odpowiedniego programu i planu nauczania, stare podręczniki i nieprzeszkolona kadra. Tak to kiedyś wyglądało.
Postanowiłam to zmienić i założyć własną szkołę na własnych zasadach. Postawiłam na małe grupy, testy określające poziom uczniów w grupie, jasno określone cele nauczania, nowości wydawnicze i stałe podwyższanie kompetencji kadry nauczycielskiej. To wszystko i wiele więcej wdrożyłam w mojej szkole językowej. Otrzymaliśmy akredytację kuratorium oświaty w Gdańsku i Instytutu Cervantesa w Hiszpanii, dzięki której jesteśmy jedynym na Pomorzu centrum egzaminacyjnym DELE.
Mamy własnego metodyka, który czuwa nad szkoleniami ponad dwudziestoosobowego zespołu lektorów, a także opracowuje programy nauczania na każdym jego etapie. Posiadamy własną platformę do nauczania języka hiszpańskiego, wydajemy LaManchazine czyli pierwszy całkowicie hiszpański magazyn, pisany dla uczniów i przez uczniów, piszemy e-booki do nauki hiszpańskiego, nagrywamy audiobooki, aktywizujemy uczniów na comiesięcznych darmowych Lamancharlach czyli pogadankach z naszymi lektorami. Jednym słowem, hiszpański to nasza, moja, życiowa pasja, a zarażanie nią to jeden z moich życiowych celów, który realizuję właśnie w progach La Manchy.
Jak pandemia wpłynęła na Pani firmę, klientów, zespół?
Przeszliśmy na nauczanie zdalne już w pierwszych dniach po ogłoszeniu pandemii i zamknięciu nas w domach. To był morderczy wyścig z czasem. W dwa dni przenieśliśmy ponad 20 lektorów i 350 uczniów do wirtualnej rzeczywistości. Nie było łatwo. Sporo osób zrezygnowało z nauki, po pierwsze dlatego, że nie mieli warunków, czasu i siły na dodatkowe zajęcia online i całodniowe siedzenie przed ekranem komputera, a po drugie dlatego, że potracili pracę lub źródło dochodu i zwyczajnie nie stać ich było na bądź co bądź, produkt nie pierwszej potrzeby, jakim z pewnością są lekcje hiszpańskiego. Nikt przecież nie będzie uczył się języka obcego przy zamkniętych granicach i zakazie podróżowania, i w sytuacji, kiedy wszyscy zastanawialiśmy się czy i jak przetrwać do przysłowiowego pierwszego. To absolutnie zrozumiałe.
Klienci odeszli, ale firma przetrwała, dzięki zasiłkom, o które wystąpiliśmy, zawieszeniom w płatnościach ZUSu czy spłacie kredytów, ale przede wszystkim dzięki zgranemu i zmobilizowanemu zespołowi, który robił wszystko, by nasze lekcje nie traciły na jakości i wartości, byśmy mogli dostarczać klientom ten sam, dobry produkt, co zawsze, tylko w nieco zmienionym opakowaniu. Udało się! Dziś uczniowie powoli wracają do lekcji stacjonarnych, a nasze otwarte niecały rok temu, w zasadzie tuż przed pandemią, nowoczesne, w pełni wyposażone w sprzęt multimedialny, ponad dwustumetrowe centrum językowe znów zaczyna tętnić życiem.
Jak poradziła sobie Pani z pierwszym szokiem i przetrwała czas ogólnopolskiej kwarantanny?
Muszę przyznać, że widok świecącej pustkami szkoły napawał mnie smutkiem. Przychodziłam do La Manchy codziennie, spacerkiem z domu, i przez pierwszy miesiąc, przechadzając się po pustych salach lekcyjnych i korytarzach połykałam łzy. Otwarcie nowej, własnej, siedziby w niezależnym budynku, było moim marzeniem i projektem życia. Udało się go zrealizować w zeszłym roku, po trwającym ponad pół roku kapitalnym remoncie i przy moim totalnym poświęceniu. Nie mogłam znieść myśli, że wszystko to miałoby pójść na marne. To dodawało mi siły do walki.
Poza tym, ja już tak mam, że jestem niezwykle zadaniowa. Staram się nie rozpamiętywać, nie rozmyślać, nie rozkminiać, tylko działać. Gdy w kwietniu okazało się, że nie wrócimy do szkoły wcześniej niż we wrześniu, zakasałam rękawy i wzięłam się do pracy. Razem z moim zespołem stworzyliśmy własną hiszpańską platformę do nauki hiszpańskiego, opracowaliśmy szereg materiałów, napisałam osiem e-booków do nauki hiszpańskiego, z ćwiczeniami i nagraniami, inspirowanych moimi podróżami do Chile, Argentyny, Wenezueli, Peru, Boliwii, Meksyku, Gwatemali i Kuby. Działałam, zarywając noce, bo w ciągu dnia zajmowałam się moją córką, która z oczywistych powodów nie chodziła do przedszkola. Do tej pory nie wiem, skąd brałam na to wszystko siłę.
W jaki sposób dbają Państwo obecnie o bezpieczeństwo?
Zawsze dbałam o czystość w szkole i to się nie zmieniło. Sprzątanie i dezynfekcja trzy razy w tygodniu, ponad 20 butelek z płynem do rąk na 200 metrach kwadratowych daje chyba niezłą średnią! No i oczywiście przyłbice, w które zaopatrzeni są lektorzy podczas prowadzenia zajęć. To wszystko sprawia, że nasz uczeń w La Manchy może i czuje się bezpiecznie.
Po więcej informacji o działalności naszej Bohaterki zapraszamy tutaj:
https://www.facebook.com/lamancha.gdynia
https://www.instagram.com/lamancha.gdynia/
https://tlumaczeniahiszpanski.com.pl/
Fot. Bohaterki – Mika Szymkowiak
Fot. Szkoły – Moody Light Studio
oraz materiały własne z wyjazdu i zaprzysiężenia