Wciąż pokutuje myślenie, że osoba otyła jest leniwa i niezdyscyplinowana, bo zamiast „wziąć się za siebie” i odchudzić, wciąż się objada. To jednak bardziej skomplikowane, niż wielu z nas myśli. Sprawdź, jakie mechanizmy mogą stać za tym, że niektórzy nie są w stanie bez pomocy kontrolować swojej wagi.
Aby skutecznie walczyć z otyłością, trzeba zrozumieć, dlaczego niektórzy ludzie jedzą więcej iż powinni, dlaczego dochodzi do tego, że się objadają. Powodów może być wiele. Najpierw te raczej oczywiste:
– błędy żywieniowe czy niewłaściwy styl życia,
– „medyczne”: predyspozycje genetyczne, skutki uboczne chorób, szwankowanie układu hormonalnego, który upośledza wydzielanie greliny, czyli tzw. hormonu głodu, skutki uboczne przyjmowanych leków.
Ogromną rolę odgrywają też czynniki psychologiczne oraz pewne „skrypty”, czyli wzorce zachowania i przekonań wyniesione z dzieciństwa i w nieuświadomiony sposób „wdrukowane” w psychikę.
Jak psychika może dodawać kilogramy?
– Można jeść za dużo, by się ukryć. Na przykład, kiedy atrakcyjność fizyczna wydaje się zagrożeniem.
– To może być przekaz rodzinny typu: „Te szczupłe, suche kobiety są straszne”. Kiedy dziewczynka przez całe swoje życie słyszy od matki czy ojca takie sformułowania, koduje sobie: „Nie mogę być taką suchą kobietą”, więc zaczyna jeść, żeby stworzyć sobie i swoim rodzicom poczucie komfortu, by wyeliminować zagrożenie – tłumaczy Agata Ziemnicka, dietetyk i psycholog.
– Za otyłością może kryć się lęk – to wszystkie te sytuacje, kiedy boimy się konsekwencji swoich zachowań.
Niektóre osoby w celu uśmierzenia lęku są autoagresywne.
– Mamy poczucie, że zrobiliśmy coś bardzo złego, będziemy się więc karać jedząc więcej. To niezwykle trudne do wyobrażenia, ale zdarza się, że ktoś może doprowadzać się do takiego stanu, kiedy dochodzi do takiego przyrostu masy ciała, że oznacza to chorowanie, a nawet zagrożenie życia – twierdzi psychodietetyk.
– Ludzie mogą jeść też za dużo z samotności.
– Mają poczucie pustki, które chcieliby wypełnić babcinym ciepłem. Ale nie ma babci, często nie ma też nikogo innego, bo nie umiemy szczerze rozmawiać, bo nie dopuszczamy nikogo do siebie. Taką samotność niektórzy konsekwentnie wypełniają makronem z oliwą, albo ciastem drożdżowym z powidłami – opowiada specjalistka.
– Wiele osób zajada też codzienny stres i poczucie niespełnienia.
Ilu ludzi, tyle sposobów radzenia sobie z codziennym stresem. Niektóre są, niestety, szkodliwe. Jednym pozorne ukojenie przynosi alkohol, innym narkotyki, jeszcze innym papierosy, a są i tacy radzą sobie z napięciem za pomocą jedzenia i podjadania.
Agata Ziemnicka zwraca uwagę, że kobietom, które czują się nieszczęśliwe, mają zbyt dużo pracy, które żyją w napięciu, a nie mogą sobie pozwolić na chwilę wytchnienia, bo muszą wypełnić wiele obowiązków, łatwo przychodzi sięgać w takich sytuacjach po batonika czy inne niezdrowe przekąski, zwłaszcza że z pozoru są one niewinne i na dodatek najczęściej niezauważalne dla innych.
Często w swoich rolach wypełniamy 100 procent normy: jesteśmy stuprocentową matką, stuprocentową żoną, stuprocentową przyjaciółką, dziennikarką, właścicielką firmy itd. I przychodzi taki moment, że musimy sobie uświadomić swoje człowieczeństwo, które wiąże się też ze słabościami. Przysłowiowy snikers pozwala znowu być człowiekiem, jest objawem ludzkiej słabości. Jemy snikersa za snikersem i wreszcie w wieku 60 lat okazuje się, że waga przekroczyła 100 kg, trochę nie wiadomo kiedy. I już nie da się tego odwrócić dietą, organizm jest już tak chory, że potrzebny jest lekarz, zespół specjalistów, farmakoterapia – ostrzega psycholog.
Otyłość to choroba
Kłopot też w tym, że rozmawianie o otyłości jest trudne. Wiele osób, w tym lekarzy, nie lubi o niej mówić, bo przecież, kiedy powie się o otyłości, ta otyła osoba może pomyśleć, że się ją ocenia. Otyłość to choroba, taka jak cukrzyca, zapalenie płuc czy gardła.
– To istotne, żeby powiedzieć, że otyłość to coś, co pacjent ma, bo tak mu się ułożyło. Bo ma określone geny, traumy i choroby. Jest osobą chorą i trzeba go leczyć – uważa Agata Ziemnicka.
Uznanie otyłości za chorobę może pomóc w uporaniu się z problemem. To może wydać się bez znaczenia, jednak czymś innym w odbiorze jest osoby gruba, bo się objada, niż chora, która wymaga pomocy specjalistów. Specjalistka zapewnia, że także sami otyli, kiedy zrozumieją, że ich otyłość jest chorobą – zaczynają myśleć o sobie inaczej. Łatwiej jest im zaakceptować siebie.
Bowiem dowiedziono, że u wielu ludzi z nadprogramowymi kilogramami krucho z samooceną: myślą o sobie bardzo źle, a czasem wręcz czują do siebie obrzydzenie.
– Dyskryminacja ze strony innych to jedno, ale często te osoby same w tę dyskryminację wchodzą myśląc: jestem gorsza, mniej zarabiam, mam gorsze stanowisko, bo sobie nie radzę, bo nie zasługuję, bo coś ze mną nie tak. Dopiero kiedy dotrze do nich i innych osób z ich otoczenia, że otyłość to choroba, a ci chorzy potrzebują pomocy i współczucia, a nie permanentnego karania – słowem, spojrzeniem – można zacząć działać – przekonuje psycholog.
Podkreśla, że zmiana podejścia jest bardzo istotna, bo zmienia perspektywę leczenia. Rezultaty leczenia otyłości samą tylko dietą nie są najlepsze: jak wskazuje specjalistka, na 100 osób z otyłością, które stosują dietoterapię, tylko 5 proc. osiąga sukces. To dla wielu oznacza, że nie ma co zaczynać.
Specjaliści zajmujący się leczeniem otyłości podkreślają, że sama zmiana diety zwykle nie wystarcza.
– Warto byłby coś dać swojemu ciału: sensownie je odżywić (bo wbrew pozorom można mieć nadwagę czy otyłość i niedożywienie jednocześnie), uregulować hormony, nasycić pysznym jedzeniem. Warto mieć świadomość, że na początku nie mówimy o diecie, ale ratowaniu życia. I dopiero jak człowiek doprowadzi się do stanu, w którym ciało się ureguluje i usłyszymy co ono do nas mówi, możemy zacząć mówić o higienie jedzenia, o jarmużu i innych tego typu detalach – uważa psychodietetyk.
Czasami niezbędna jest psychoterapia, by przerwać zaklęte koło lęku i podjadania, pogodzić się ze stratami z przeszłości i przestać katować się za doznane porażki, polubić swoje życie. W każdym podręczniku medycznym można przeczytać, że leczenie otyłości jest wielodyscyplinarne; sprowadzanie go tylko do zmiany diety i większej aktywności fizycznej raczej nie da długotrwałych rezultatów.
Monika Wysocka, zdrowie.pap.pl