Uroki dominacji

Jestem Dominem. Mam 40 lat i chcę narzucić ci swoją wolę. Dzień po dniu, tak by twoim największym pragnieniem było całkowite podporządkowanie. Tak, abyś w oddaniu znalazła najwyższą rozkosz

W waniliowych związkach ból budzi sprzeciw, a chęć przejęcia kontroli – bunt. Klimatyczne podnoszą zadawanie cierpienia, grę w uległość i dominację do rangi wyższego stopnia wtajemniczenia. Klimatyczni, to ci ze świata BDSM (definiuje go kilka pojęć – z ang. Bondage&Discipline, Domination&Submission, Sado&Maso). Waniliowi to cała reszta społeczeństwa, która w większości uważa ich za odchyleńców. Oni jednak nie zamierzają poddawać się leczeniu. Tworzą symbiotyczne związki, w których jedna strona realizuje swoją potrzebę uległości, oddawania kontroli nad sobą, odbierania bólu, a druga – potrzebę dominacji, brania odpowiedzialności za drugą osobę, zadawania bólu.
Obowiązuje podstawowa zasada: bezpiecznie, z rozsądkiem, za obopólną zgodą. Klimatyczni mają swój słownik i różne podejście do tego, czym jest BDSM. Częścią życia, filozofią, erotyczną zabawą, wyższą formą miłości, której nie sposób wyrazić słowami, więc angażuje się w nią ciało, spełnianiem fantazji, odchyleniem od normy? Oddają się ryzykownym zabawom o erotycznym charakterze w różnych konfiguracjach, a swoje spotkania nazywają sesjami lub scenami. Przed każdą ustalane są zasady gry. I nie chodzi o to, by dominujący wymusił na uległym zachowania, których ten nie akceptuje. Wszystko – poczynając od wyzwisk po uderzenia pejczem w wewnętrzną stronę ud, odbywa się za obopólną zgodą. Furtką bezpieczeństwa jest specjalne hasło lub gest. Kiedy jedna ze stron go użyje, zabawa się kończy. BDSM to przełamywanie obowiązujących w społeczeństwie zasad. Totalne podporządkowanie jednej osoby drugiej we wszystkich aspektach lub tylko gra erotyczna. Przyjemność oparta na zadawaniu i przyjmowaniu bólu. Skomplikowane relacje uległy – dominujący, w których często trudno zdefiniować, co jest karą, a co nagrodą i kto decyduje o regułach gry…

Maestria kontroli
Lista technik i przedmiotów, za pomocą których można zadawać ból i sprawować władzę nad uległym jest długa. Na te najbardziej ryzykowne, takie jak cewnikowanie w celu kontroli nad naturalnymi potrzebami, zabawy prądem o różnym natężeniu, kontrolowanie oddechu za pomocą masek gazowych czy sakryfikacje (wypalanie trwałych znaków na ciele) decydują się jednak nieliczni. W porównaniu do nich, to ,co praktykują w sypialni przeciętni polscy zwolennicy BDSM, to prawie niewinne igraszki.
W rankingu ulubionych tortur, przeprowadzonym na jednym z największych forów dotyczących BDSM, na pierwszym miejscu znalazł się spanking, czyli wymierzana za pomocą różnych akcesoriów (poczynając od pejcza, palcata po specjalne skórzane klapki, drewniane deski i zwykłe paski) chłosta. Tuż za nim zwolennicy BDSM umieścili bondage (wiązanie za pomocą sznura, taśmy, linek) i kneblowanie. Na dalszych miejscach znalazły się symulacje gwałtu, polewanie ciała gorącym woskiem i przypinanie klamerek do piersi, brzucha, pissing, fisting (wkładanie w różne otwory ciała całej dłoni), deptanie i podduszanie. Do innych zachowań typowych dla BDSM należy CBT, czyli przekłuwanie, szczypanie, obowiązywanie, rozciąganie i bicie genitaliów, sesje z wooden pony (przyrząd o średniowiecznym rodowodzie przypominający grzbiet konia wykonany z drewna, ostro zakończony, na którym siedzi uległa osoba), podwieszanie, sensor deprivation, czyli ograniczenie odczuwania zmysłów osiągane poprzez zakładanie na głowę specjalnych worków i masek. Do repertuaru BDSM należą także wszelkiego rodzaju upokorzenia słowne i fizyczne bez zadawania bólu (nakaz chodzenia nago, używanie ciała uległego jako stolika), powodowanie niewygody czy wkłuwanie igieł – poziomo, głęboko w skórę lub przebijanie jej na powierzchni, w różne części ciała, w tym wierzch dłoni i piersi).
Specyficzną formą zachowań BDSM jest pony training, czyli sprowadzenie strony uległej do roli zwierzęcia, w tym przypadku konia i tresura, która ma na celu przygotowanie fizyczne do tego, by osoba, która zgodzi się na taką zabawę, mogła być prowadzona za pomocą lejców, biegać z lekkim wózkiem, a z czasem – wraz z pasażerem na pokładzie. Istnieją całe strony poświęcone pony training, dokładnie opisujące rodzaje uprzęży dla ludzi, komendy wydawane „pony woman” lub „pony man” i plan treningowy. Osoba dominująca kieruje uległą za pomocą lejców, dokładnie tak samo, jak woźnica koniem. Sesje dla wtajemniczonych w pony training obejmują nie tylko „ćwiczenia” z jedną osobą, ale również rywalizację pomiędzy poszczególnymi uległymi, zawody na szybkość lub wykonywanie określonych figur.
Istotą i źródłem podniecenia w każdym z tych zachowań jest poddanie się woli dominującej osoby i zniewolenie uległej, przekraczanie własnych granic, strach i zarazem fascynacja tym, że ktoś ingeruje w ciało, poczucie całkowitego oddania się drugiej osobie, świadomość ryzyka i niejednokrotnie balansowania na krawędzi niebezpiecznych dla zdrowia zachowań. Nie zawsze ich celem jest ból fizyczny. W środowisku BDSM jest wiele osób uległych, które dążą przede wszystkim do poddania się woli drugiej osoby, poniżenia przez nią, fascynuje je sam proces coraz doskonalszego ulegania woli dominującego. Dla innych układ „pan i suka” czy „domina i piesek” (tak nazywają swoje role) nie ma aż tak dużego znaczenia. Podnieca je sam ból. Bici, gryzieni, szarpani odczuwają mocniej i głębiej. Przykre doznania fizyczne powodują u nich wyrzut endorfin, które w ich przypadku prowadzą do czystej rozkoszy.

Przyjemność i ból
– To co dla większości moich waniliowych znajomych jest obrzydliwe, mnie sprawia szaloną, mocną, uzależniającą przyjemność – mówi Kornelia, trzydziestolatka, od kilku lat związana z rówieśnikiem lubiącym, tak jak ona, klimaty BDSM. – Fascynuje mnie patrzenie na to, jak ostra końcówka dotyka, naciąga i przebija skórę. Już jako małe dziecko podbierałam szpilki z półki z przyrządami do szycia. Oglądałam ich kolorowe końcówki i lekko nakłuwałam opuszek palca. Wbijałam igłę głębiej, aż do granicy ostrego bólu. Na skórze pojawiała się malutka kropelka krwi. Patrzyłam na nią i czułam trudną do opisania satysfakcję… Tak, jakbym była gdzieś poza moim ciałem, patrzyła na nie z boku. Potem, kiedy spotkałam swojego pana, przeniosłam dziecięce zabawy z igłami do sypialni. Nie jesteśmy jednak – jak mogłoby pomyśleć wiele osób – dewiantami, którzy maltretują ciało wbijaniem, na chybił trafił, igieł „dwunastek”. O nie! BDSM to coś zdecydowanie dla dojrzałych, odpowiedzialnych i całkowicie szczerych wobec siebie osób. Nie możemy nosić masek, bo już na wstępie odkrywamy nasze pragnienia i wypracowujemy zasady gry. Zawsze przestrzegamy zasad bezpieczeństwa. Sesje z igłami zaczynaliśmy od lekkich nakłuć w ramię czy pośladki. Używamy cienkich igieł, po których nie pozostają żadne ślady. Co mnie w tym kręci? Powtarzający się rytuał. Moment niepewności przed wbiciem pierwszej igły. Całe moje ciało napina się wtedy w oczekiwaniu na ukłucie. Ból nie jest duży, to raczej psychika powoduje wewnętrzne spięcie i wyostrzenie zmysłów. Potem, kiedy w moim ciele znajduje się kilkadziesiąt igieł, wpadam w stan upojenia. Świadomość, że każdy mój ruch może spowodować, że zmienią położenie jest obezwładniająca i zarazem bardzo podniecająca…Chore, obrzydliwe? Zdaję sobie sprawę, że ktoś spoza klimatu BDSM nie jest w stanie wyobrazić sobie, dlaczego czerpię z takich, a nie innych zachowań przyjemność. Dla mnie to cały spektakl emocji, który winduje doznania seksualne na wyższy poziom, przełamywanie barier narzuconych przez ciało i psychikę oraz zwykłe spełnianie fantazji, które od zawsze, mniej lub bardziej świadomie mi towarzyszyły – mówi Kornelia. Wierzy w stałość związków BDSM. Wcześniej była związana dłużej z dwoma mężczyznami, którzy nie mieli takich upodobań.
– To nie było to. Nie byłam sobą, nie byłam w stanie zbudować mocnych więzi. Kiedy odkryłam, że nie jestem sama, a na świecie jest sporo osób podobnych do mnie, pomyślałam, że ja również mogę być spełniona w związku. D. poznałam w sieci. Po paru spotkaniach zdecydowaliśmy się na pierwszą sesję. Teraz wspólnie przekraczamy kolejne bariery, poznajemy się. Nasz związek jest niezwykle intensywny. Poza sferą erotyczną jesteśmy, jak lubi to nazywać społeczeństwo, całkiem normalni. Tak, chodzimy nawet do kina na romantyczne komedie, a na Dzień Kobiet dostaję kwiaty.

Mistrz ceremonii
W środowiskach BDSM kwestie bezpieczeństwa, troski o zdrowie drugiej osoby, są bardzo istotne. – Jeśli ktoś decyduje się na ryzyko, robi to w pełni świadomie – przekonuje Kornelia.
„Przy S/M niebezpieczeństwa czają się z każdej strony, przy chłoście, przekłuwaniu, przypalaniu itp. W kontekście S/M słowo „bezpieczny” oznacza „obniżone ryzyko niebezpieczeństwa poprzez zachowanie zdrowego rozsądku”. Uważasz, że lina ma być odcięta – poinformuj o tym osobę dominującą i pozwól mu to zrobić. W razie konieczności pomóż uwolnić osobę uległą. Jeśli ktoś robi coś głupiego, nie wahaj się przerwać sesji. Jest ból oraz BÓL. Nie każda osoba uległa jest doświadczona w odczuwaniu bólu. Należy zwrócić uwagę na mowę ciała, taką jak: Płacz. I nie są to łzy z przeżywania ekstazy, nie oddycha właściwie do sytuacji, próbuje wymamrotać bezpieczne hasło” – to tylko fragment przetłumaczonej na język polski i zamieszczonej na forum BDSM instrukcji dla osób pełniących funkcję opiekunów.
Na zachodzie środowiska BDSM mają swoje kluby, w których urządzają systematyczne sesje z udziałem wielu osób o różnych upodobaniach. Są tam specjalnie wyposażone sale, ochrona, scena, regulamin (uczestnicy imprezy mają na przykład obowiązek zgłosić wcześniej, że w czasie sesji będą głośne krzyki) oraz osoba pełniąca rolę opiekuna, która nie bierze udziału w sesjach, a jedynie czuwa nad bezpieczeństwem, służy pomocą w razie problemów i zawsze nosi przy sobie niezbędny zestaw interwencyjny: nożyczki i środki odkażające.
Spora grupa S/M stawia na przygodne kontakty z osobami poznanymi na czatach i forach BDSM. To niesie ze sobą ryzyko. Zawsze można trafić na osobę, która ma sadystyczne skłonności wynikające z poważnych odchyleń psychicznych i nie zawaha się skrzywdzić innych w celu osiągnięcia własnej satysfakcji, nie przestrzega zasady hasła bezpieczeństwa lub w inny sposób przekracza zwyczajowe reguły gry. W Niemczech można spotkać się z grupami ludzi, które pełnią rolę osobistych opiekunów. Mogą towarzyszyć osobie, która umówiła się na sesję z nieznajomym, pozostać w sąsiednim pokoju na czas jej trwania i interweniować, gdyby coś potoczyło się w niewłaściwym kierunku.

Tylko dla dorosłych
Kornelia i wielu jej znajomych zaangażowanych w BDSM uważa, że to coś dla dojrzałych, świadomych swojej wartości, odpowiedzialnych osób. – Szczerze? Moim zdaniem, jeśli ktoś ma zaburzone poczucie własnej wartości lub masochizm czy sadyzm są spowodowane jakąś traumą z dzieciństwa, takie klimaty nie są dla niego. Ludzie są różni, ale w zdrowym podejściu do BDSM nie ma, moim zdaniem, miejsca dla niewyżytych szowinistów, którym sprawia radość traktowanie kobiet jak przedmiotów, czy zagubionych nastolatków, które chcą wypróbować kolejnej ciekawostki w seksie. Czuję się w pewnym stopniu masochistką, ale nie mam z tym problemu. Nawet, jeśli ktoś miałby mnie nazwać zboczeńcem. Nikogo nie krzywdzę, jestem szczęśliwa, prowadzę zwyczajne życie. Nie łączę tego, co podnieca mnie w łóżku, z codziennością. Owszem, w sypialni spełniam wszystkie życzenia mojego pana, ale kiedy wychodzę z koleżankami, to ja decyduję jakiego koloru sukienkę założę – podkreśla.

Joanna Jałowiec

*D/s – to symbole używane przez zwolenników BDSM. D oznacza osobę dominującą, s –uległą.

Redakcja Magazynu
Polecamy

Powiązane Artykuły